Ciepła dłoń spoczęła na ramieniu Adama, który momentalnie się obudził. Powieki uniosły się odsłaniając błękitne tęczówki. Wzrok od razu powędrował na twarz blondyna.
- Wstawaj, zaraz będą robić ci badania i będziemy mogli wracać do hotelu - powiedział Tommy
- Za chwilę - ziewnął Adam przekręcając się na drugi bok. Tommy szturchnął go mocniej
- Adam no, chcesz stąd wyjść jak najszybciej to wstawaj - odparł mocniejszym tonem
Adam mruknął coś pod nosem. Spuścił nogi z łóżka i złapał się za głowę
- Coś się dzieje? - zaniepokoił się blondyn
- Nie - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Chyba mam tylko guza
Spróbował wstać, po chwili zakręciło mu się w głowie i znów spoczął na łóżku.
- Pomogę ci - Tommy wstał, a Adam delikatnie podparł się o niego. Ruszyli do sali którą wyznaczył Adamowi lekarz. Blondyn został przed salą czekając na wyniki.
Po 30 minutach białe drzwi otworzyły się i staną w nich lekarz. Po chwili z sali wyszedł Adam
- Wszystko dobrze? - spytał Ratliff
- Tak, wyniki są zadowalające. Wszystko jest w normie. Mogą pojawić się mdłości lub zawroty głowy, ale to nic takiego. Pojawił się guz, który po jakimś czasie zniknie.
- Czy będę jeszcze musiał przyjść na jakąś kontrolę? - spytał Adam
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby - mężczyzna uśmiechnął się
- Dziękuję bardzo. Do widzenia - uśmiechnął się Adam
- Do widzenia panie Lambert
- Dziękuję Tommy - brunet zwrócił się do Tommy'ego, gdy tylko wyszli ze szpitala
- Za co? - zdziwił się Tommy
- Za to, że przy mnie byłeś
- Daj spokój Adam, co, miałem cię zostawić?
Adam stanął i zwrócił się w stronę blondyna. Tommy spojrzał z zaciekawieniem na wyższego od siebie mężczyznę. Adam zbliżył się i ujął jego twarz w dłonie. Jego oczy błyszczały
- Dziękuję, że byłeś przy mnie przez cały ten czas. Zawsze kiedy cię nie było czułem pustkę. Jesteś tym czego potrzebuję najbardziej. Tommy.. - czuł ostre pieczenie pod powiekami, uśmiechnął się i złączył swoje usta z ciepłymi wargami Tommy'ego. Blondyn oddał delikatny pocałunek. Zawiesił dłonie na karku Lamberta zmniejszając dystans miedzy nimi. Tommy przerwał pocałunek, ale nie odsunął się od Adama - A Sauli? - szepnął ze smutkiem, jednak został obdarowany krótkim pocałunkiem - Po prostu o nim nie myśl - szepnął brunet, widząc w oczach blondyna strach. Oplótł go w pasie delikatnie przyciągając do siebie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Tommy w ramionach Adama czuł się bezpiecznie. Stanął na palcach i ucałował jego usta najdelikatniej jak potrafił. Jego wargi drżały, spojrzał w błękitne oczy - Kocham cię, Adam - był tego pewien.
- Tommy... Tommy, ja też cię kocham- czule przytulił blondyna. Poczuł jak łza spływa z jego oka, ale nie była to łza smutku tylko szczęścia - Zawsze cię kochałem - Nareszcie jego marzenie spełniło się. Ma Tommy'ego przy sobie, już na zawsze.
***
Sauli siedział w hotelowym pokoju. Trzymał w ręku oprawione w ramkę zdjęcie Adama i Tommy'ego. Podszedł do okna i delikatnie odsłonił firankę. Zobaczył ich, przytulających się do siebie. Jego serce zostało rozszarpane na strzępy. Z całej siły rzucił zdjęciem w ścianę. Ukucnął i skrył twarz w dłoniach. Miał nadzieję że to jeszcze nie koniec, a teraz wszystko zostało zburzone. Nie pozostało mu nic innego niż po prostu pozostawienie wszystkiego. Nie chciał już widzieć się z Adamem. Wyszedł stamtąd najszybciej jak potrafił by uniknąć spotkania. Zostawił Adamowi tylko wiadomość na stole z nadzieją że Lambert ją przeczyta.
EPILOG
- Za 2 minuty wchodzicie! Skupcie się! - krzyknął menadżer. Adam złapał dłoń Tommy'ego i ścisnął ją.
- Stresujesz się? - szepnął słysząc wrzaski publiczności
- Trochę - odpowiedział blondyn uśmiechając się nerwowo
- Ja też. To jak? Idziemy
- Nie pocieszasz - zaśmiał się
- Będzie dobrze - odpowiedział i pociągnął Ratliff'a na scenę. Tommy schował się w cieniu, a Adam wszedł na środek sceny wywołując falę krzyków. Popłynęły pierwsze nuty. Każda zaśpiewana przez Adama piosenka wywoływała coraz większe emocje. Nareszcie przyszedł czas pokazać światu co dzieje się w jego sercu. Podszedł do Tommy'ego i przyciągnął go na środek sceny. Spojrzał w brązowe oczy. Delikatnie uniósł jego podbródek.
- Kocham cię, Tommy Joe Ratliff - szepnął do mikrofonu i ucałował blondyna. Krzyki rozbrzmiały w całej sali.
KONIEC
____________________________________
Na początek chcę przeprosić, za moją chamskość. Zakończyłam to opowiadanie tak brutalnie. Przyznam się.. nie mam pomysłu na dalsze prowadzenie tej historii. Żałuję, że nie zaplanowałam jej od początku do końca. Nie jest mi łatwo. Nie sądziłam, że zwiążę się tak bardzo z tym opowiadaniem, sądziłam, że pisanie tej historii jest tylko stratą czasu. Jednak nie. Pisząc końcówkę czułam łzy pod powiekami, bo wiedziałam, że muszę pożegnać się z bohaterami i całą akcją. To takie dziwne uczucie, miałam wrażenie jakbym żyła wśród nich. To opowiadanie nie jest idealne, ma masę błędów ale zżyłam się z nim i myślę, że w jakiś sposób dotarło do Was. Mam nadzieję, ze będziecie je dobrze wspominać :)
Oczywiście nie obejdzie się bez podziękowań. Dziękuję Wam wszystkim, którzy dawali mi siłę do dalszego pisania. Nie pozwalaliście bym go porzuciła. Jestem Wam wdzięczna za wszystkie pozostawione komentarze i opinie. Każdy wywoływał uśmiech na mojej twarzy, bez wyjątków.
Najbardziej dziękuję ~Till i Beautiful Creature (Little Vampire). Byłyście ze mną od początku i mnie nie opuściłyście, za to Wam bardzo dziękuję kochane <3
Nie musicie się martwić, nie zniknę na pewno. Jestem tego pewna, że już niedługo wymyślę jakieś nowe, bardziej zaplanowane i dopracowane opowiadanie. Jeśli będziecie chciały, to zależy od Was ;-; Jakby co, będę powiadamiać tutaj.
Eh. Tak bardzo nie chcę tego kończyć... niestety muszę. Myślę, że szybko spotkamy się w następnym moim opowiadaniu, być może również o Adommy.
Dziękuję, Kocham Was <3
Fikcyjne opowiadanie o Adamie Lambercie i Tommym Joe Ratliffie. Zapraszam do czytania :)
środa, 13 listopada 2013
piątek, 27 września 2013
Zawieszenie bloga
Witam Was wszystkich, którzy jeszcze to czytają. Pewnie większość z Was juz postanowiła zostawić to w cholerę, ale jesli ktoś jeszcze o tym pamięta to niech da mi znać. Postanowilam, ze zawiesze bloga na jakiś czas. Kompletnie nie mam czasu, a wena całkiem mnie opuściła. Mam nadzieję, ze szybko powróci ;-; Przepraszam Was, na pewno nie zapomnę o tym opowiadaniu i bedzie one kontynuowane, ale musicie dać mi czas :c Więc kończę i do napisania ;-; <3
piątek, 23 sierpnia 2013
Info
Witajcie ;_; Mam złe wieści. Odcinka chyba do końca wakacji nie będzie. Komputer mi się rozwalił. Muszę oddać go do naprawy i jeszcze wyczyścić dysk. Jest jakaś mała sznasa, że niedługo napiszę bo mam jeszcze tableta i jeśli nie będzie się zacinał to będzie odcinek. Dla Was spróbuję c: Chociaż będzie mnie to kosztować dużo czasu i nerwów. Chyba przez te moje przerwy coraz mniej osób tu zagląda ;-; No dobra, nie rozpisuję się. Do napisania ;*
czwartek, 25 lipca 2013
23. Plątanina uczuć
Okej, wyrobiłam się ;D Może nie zostanę spalona na grillu xD
Dziękuję wszystkim za komentarze ;*
Dobra, nie rozpisuję się. Czytajcie <3
__________________________
Huk zamykanych drzwi rozniósł się po pustej sali. Ręka Adama spoczywająca na ramieniu blondyna opadła bezwładnie.
- Idź - rozkazał Tommy. Adam odwrócił na moment wzrok od stalowych drzwi.
- To już nic nie zmieni - odparł czując jak łzy napływają do jego błękitnych oczu.
- Idź! - rozkazał mocniejszym tonem.Nie spotkał się z odpowiedzią, brunet wybiegł z sali zostawiając tylko swój zapach. Po chwili Tommy usłyszał głośne wołanie przepełnione wielkim bólem. Odwrócił się i zawiesił wzrok na czarnym futerale od gitary. Zaczął przypominać sobie każde fragmenty pocałunku i choć współczuł w tym momencie Sauli'emu - rozkoszował się nimi. Niestety ta chwila nie trwała długo. Radość zaczęła zanikać, a jej miejsce zajęła potworna złość. Złość na uczucia, których pojawiało się za dużo. Których tak bardzo pragnął uniknąć. Chciał tego pocałunku od dłuższego czasu, ale nie chciał znów popełniać tego samego błędu. Jego serce znów wybrało ślepą ścieżkę donikąd.
Z zamyśleń wyrwał go szorstki głos jednego z ochroniarzy - Zaraz zamykam
- Już wychodzę, chwila - sięgnął po gitarę i schował ją do futerału. Oparł ją o perkusję i pośpiesznie wyszedł z sali. W jego umyśle ponownie zapanował chaos. Nic już nie zrobię, po prostu zapomnę o tym. Nic się nie wydarzyło, a Adam nadal jest moim przyjacielem.
***
Adam wybiegł z budynku. Znalazł się na parkingu, który wyjątkowo był pusty. Rozejrzał się. Nie zobaczył nikogo prócz kilku osób stojących przy sklepie. Ruszył w stronę hotelu mając nadzieję, że właśnie w tamtą stronę pobiegł Sauli.
Nie mylił się. Blondyn właśnie zmierzał w stronę budynku. Pewnie stawiane przez niego kroki świadczyły o tym, że jednak Koskinen nie ma zamiaru rozpaczać.
Adam podbiegł do niego i złapał go za ramię. Ten odwrócił się gwałtownie i niespodziewanie uderzył Lamberta pięścią w twarz. Brunet upadł na ziemię, trzymając dłoń na policzku. Zakręciło mu się w głowie, ale wyraźnie usłyszał wściekły głos Sauli'ego.
- Jak długo jeszcze chciałeś robić ze mnie głupca?! - chciał zapanować nad sobą, ale emocje wzięły górę - Tak bardzo lubisz bawić się moimi uczuciami? - łzy pociekły z jego oczu, a głos załamał się.
Adam wstał. Na jego twarzy też można było zauważyć pojedyncze łzy. Spróbował zbliżyć się do Sauli'ego, ale ten odsunął się znacznie.
- Ja...ja wiem jak to wygląda. Kocham cię, ale gubię się już w swoich uczucia..
- Przestań! - przerwał mu - Myślisz, że uwierzę w te bzdury? Znowu traktujesz mnie jak idiotę - kolejne łzy spłynęły po jego twarzy.
- Przepraszam, proszę wybacz mi - wyszeptał przez łzy.
- Nie Lambert, za długo to trwało! - wrzasnął i odwrócił się. Nie spoglądając w tył ruszył do hotelu zostawiając Adama samego.
Brunet czul drżenie całego swojego ciała i nierówny rytm serca. Obraz przed jego oczami zamazał sie a po policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. Patrząc jak Sauli odchodzi miał ochotę strzelic sobie w głowę. Ale nie mógł. Za dużo by stracił. Straciłby Tommy'ego.
Gdy Sauli zniknął już za drzwiami budynku Adam otarł mokre policzki i pobiegł tam gdzie zostawił osobę, którą najbardziej bał sie ze straci.
Ponownie przeszedł koło grupki stojącej przy sklepie. Jeden z nich, trzymający butelkę z jakimś tanim piwem zwrócił się do Lamberta
- Witamy naszą ciotgwiazdę - chrząknął a po chwili zaśmiał się. Reszta również zachichotała. Brunet wiele razy spotkał się z takimi komentarzami więc jak zawsze postanowił to zignorować. Przyspieszył kroku.
- No gdzie idziesz. Nie chciałbyś się zabawić z którymś z nas? - usłyszał ten sam głos za swoimi plecami. Po chwili zorientował się, że grupka idzie za nim. Chichoty ucichły i zdawałoby się że nikt juz nie idzie za Lambertem. Nagle Adam poczuł jak jego głowa pęka i rozrywa się na miliony kawałków. Ostatnie co ujrzał to niski blondyn podbiegający do niego. Zemdlał upadając na twardy beton.
***
Powieki otworzyły się gwałtownie odsłaniając błękit oczu. Pierwsze co poczuł to niesamowity ból głowy. Próbował zlokalizować gdzie się znajduje. Wokół niego były tylko białe ściany. Poczuł czyjąś obecność. Przekręcił delikatnie głowę by zobaczyć kto znajduje się obok niego. Para brązowych oczu patrzyła się na niego z troską, na twarzy pojawił się uśmiech
- Jak sie czujesz? - spytał blondyn ciesząc sie, że Lambert obudził sie tak szybko.
- Strasznie boli mnie głowa, gdzie ja jestem?
- W szpitalu, niedaleko hotelu - odparł
- Na długo zemdlałem? - spytał po chwili milczenia
- Na dwie godziny, lekarze przewidywali że obudzisz się dopiero po dobrych sześciu godzinach. To dobry znak - uśmiechnął sie ponownie.
Drzwi do sali otworzyły sie i stanął w nich lekarz. Podszedł do łóżka
- Świetnie, obudził sie pan - uśmiechnął sie ciepło - Jak sie pan czuje?
- Nienajgorzej. Boli mnie tylko głowa - odparł
- Nie odczuwa pan żadnych mdłości?
- Nie
- To dobrze. Niedługo zrobimy panu prześwietlenie czaszki by upewnić sie, ze wszystko jest w porządku. Jeszcze dzisiaj bedzie pan mógł stąd wyjść
- Dziękuję - powiedział, na co lekarz odpowiedział uśmiechem i wyszedł z sali. Adam spojrzał na Tommy'ego
- Zespół nie wie gdzie jesteśmy - mruknął
- Nie martw się o to. Powiadomiłem już menadżera. Odpoczywaj, a ja wyjdę na chwilę. Muszę wykonać jeszcze jeden telefon.
- Dobrze
Blondyn wyszedł delikatnie zamykając za sobą drzwi. Lambert poczuł nagły przypływ senności. Zamknął oczy pogrążając się w krainie snów. Przed oczami ciągle miał widok brązowych tęczówek z troską wpatrujacych się w jego duszę.
Dziękuję wszystkim za komentarze ;*
Dobra, nie rozpisuję się. Czytajcie <3
__________________________
Huk zamykanych drzwi rozniósł się po pustej sali. Ręka Adama spoczywająca na ramieniu blondyna opadła bezwładnie.
- Idź - rozkazał Tommy. Adam odwrócił na moment wzrok od stalowych drzwi.
- To już nic nie zmieni - odparł czując jak łzy napływają do jego błękitnych oczu.
- Idź! - rozkazał mocniejszym tonem.Nie spotkał się z odpowiedzią, brunet wybiegł z sali zostawiając tylko swój zapach. Po chwili Tommy usłyszał głośne wołanie przepełnione wielkim bólem. Odwrócił się i zawiesił wzrok na czarnym futerale od gitary. Zaczął przypominać sobie każde fragmenty pocałunku i choć współczuł w tym momencie Sauli'emu - rozkoszował się nimi. Niestety ta chwila nie trwała długo. Radość zaczęła zanikać, a jej miejsce zajęła potworna złość. Złość na uczucia, których pojawiało się za dużo. Których tak bardzo pragnął uniknąć. Chciał tego pocałunku od dłuższego czasu, ale nie chciał znów popełniać tego samego błędu. Jego serce znów wybrało ślepą ścieżkę donikąd.
Z zamyśleń wyrwał go szorstki głos jednego z ochroniarzy - Zaraz zamykam
- Już wychodzę, chwila - sięgnął po gitarę i schował ją do futerału. Oparł ją o perkusję i pośpiesznie wyszedł z sali. W jego umyśle ponownie zapanował chaos. Nic już nie zrobię, po prostu zapomnę o tym. Nic się nie wydarzyło, a Adam nadal jest moim przyjacielem.
***
Adam wybiegł z budynku. Znalazł się na parkingu, który wyjątkowo był pusty. Rozejrzał się. Nie zobaczył nikogo prócz kilku osób stojących przy sklepie. Ruszył w stronę hotelu mając nadzieję, że właśnie w tamtą stronę pobiegł Sauli.
Nie mylił się. Blondyn właśnie zmierzał w stronę budynku. Pewnie stawiane przez niego kroki świadczyły o tym, że jednak Koskinen nie ma zamiaru rozpaczać.
Adam podbiegł do niego i złapał go za ramię. Ten odwrócił się gwałtownie i niespodziewanie uderzył Lamberta pięścią w twarz. Brunet upadł na ziemię, trzymając dłoń na policzku. Zakręciło mu się w głowie, ale wyraźnie usłyszał wściekły głos Sauli'ego.
- Jak długo jeszcze chciałeś robić ze mnie głupca?! - chciał zapanować nad sobą, ale emocje wzięły górę - Tak bardzo lubisz bawić się moimi uczuciami? - łzy pociekły z jego oczu, a głos załamał się.
Adam wstał. Na jego twarzy też można było zauważyć pojedyncze łzy. Spróbował zbliżyć się do Sauli'ego, ale ten odsunął się znacznie.
- Ja...ja wiem jak to wygląda. Kocham cię, ale gubię się już w swoich uczucia..
- Przestań! - przerwał mu - Myślisz, że uwierzę w te bzdury? Znowu traktujesz mnie jak idiotę - kolejne łzy spłynęły po jego twarzy.
- Przepraszam, proszę wybacz mi - wyszeptał przez łzy.
- Nie Lambert, za długo to trwało! - wrzasnął i odwrócił się. Nie spoglądając w tył ruszył do hotelu zostawiając Adama samego.
Brunet czul drżenie całego swojego ciała i nierówny rytm serca. Obraz przed jego oczami zamazał sie a po policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. Patrząc jak Sauli odchodzi miał ochotę strzelic sobie w głowę. Ale nie mógł. Za dużo by stracił. Straciłby Tommy'ego.
Gdy Sauli zniknął już za drzwiami budynku Adam otarł mokre policzki i pobiegł tam gdzie zostawił osobę, którą najbardziej bał sie ze straci.
Ponownie przeszedł koło grupki stojącej przy sklepie. Jeden z nich, trzymający butelkę z jakimś tanim piwem zwrócił się do Lamberta
- Witamy naszą ciotgwiazdę - chrząknął a po chwili zaśmiał się. Reszta również zachichotała. Brunet wiele razy spotkał się z takimi komentarzami więc jak zawsze postanowił to zignorować. Przyspieszył kroku.
- No gdzie idziesz. Nie chciałbyś się zabawić z którymś z nas? - usłyszał ten sam głos za swoimi plecami. Po chwili zorientował się, że grupka idzie za nim. Chichoty ucichły i zdawałoby się że nikt juz nie idzie za Lambertem. Nagle Adam poczuł jak jego głowa pęka i rozrywa się na miliony kawałków. Ostatnie co ujrzał to niski blondyn podbiegający do niego. Zemdlał upadając na twardy beton.
***
Powieki otworzyły się gwałtownie odsłaniając błękit oczu. Pierwsze co poczuł to niesamowity ból głowy. Próbował zlokalizować gdzie się znajduje. Wokół niego były tylko białe ściany. Poczuł czyjąś obecność. Przekręcił delikatnie głowę by zobaczyć kto znajduje się obok niego. Para brązowych oczu patrzyła się na niego z troską, na twarzy pojawił się uśmiech
- Jak sie czujesz? - spytał blondyn ciesząc sie, że Lambert obudził sie tak szybko.
- Strasznie boli mnie głowa, gdzie ja jestem?
- W szpitalu, niedaleko hotelu - odparł
- Na długo zemdlałem? - spytał po chwili milczenia
- Na dwie godziny, lekarze przewidywali że obudzisz się dopiero po dobrych sześciu godzinach. To dobry znak - uśmiechnął sie ponownie.
Drzwi do sali otworzyły sie i stanął w nich lekarz. Podszedł do łóżka
- Świetnie, obudził sie pan - uśmiechnął sie ciepło - Jak sie pan czuje?
- Nienajgorzej. Boli mnie tylko głowa - odparł
- Nie odczuwa pan żadnych mdłości?
- Nie
- To dobrze. Niedługo zrobimy panu prześwietlenie czaszki by upewnić sie, ze wszystko jest w porządku. Jeszcze dzisiaj bedzie pan mógł stąd wyjść
- Dziękuję - powiedział, na co lekarz odpowiedział uśmiechem i wyszedł z sali. Adam spojrzał na Tommy'ego
- Zespół nie wie gdzie jesteśmy - mruknął
- Nie martw się o to. Powiadomiłem już menadżera. Odpoczywaj, a ja wyjdę na chwilę. Muszę wykonać jeszcze jeden telefon.
- Dobrze
Blondyn wyszedł delikatnie zamykając za sobą drzwi. Lambert poczuł nagły przypływ senności. Zamknął oczy pogrążając się w krainie snów. Przed oczami ciągle miał widok brązowych tęczówek z troską wpatrujacych się w jego duszę.
niedziela, 14 lipca 2013
Informacja
Witajcie C: Tak...dwa tygodnie minęły a tu nic. Przepraszam. Odcinek bardzo ciężko idzie, ponieważ ciągle gdzieś wyjeżdżam, ktoś przyjeżdża do mnie i nie mam czasu, żeby napisać cokolwiek ;_; Przyznam się, że jeszcze nawet nie napisałam jednego zdania xD Tak to jest z tymi wakacjami :C No dobra, koniec złej wiadomości, a teraz ta dobra (chyba dobra) - odcinek może pojawi się pod koniec miesiąca. Postaram się go napisać, bo najprawdopodobniej będę siedzieć sama w domu i będę miała dużo czasu. Dobra...to może w tym poście odpowiem króciutko na Wasze komentarze C: Widzę, że spodobał się pocałunek i zwrot 'pieprzony perfekcjonista' ;D Wiedziałam, że będziecie się cieszyły :3 I najważniejsze, jak mijają wakacje?
No to będzie na tyle. Do napisania <3
No to będzie na tyle. Do napisania <3
niedziela, 23 czerwca 2013
22.Niezagojone rany
Witajcie kochane!
Jest mi ogromnie miło, że tyle osób czyta moje opowiadanie. To wspaniałe :)
Liczba wyświetleń przekroczyła już 3 tys. a czytelników przybywa :D Dziękuję Wam <3
Till czy ty też uważasz, że Pauliny chyba nikt nie pobije co do ilości dodawanych odcinków ? ;o Mi napisanie 22 odcinków zajęło...6 miesięcy ?! O_o a Paulinie, żeby napisać 39 mniej niż miesiąc xDD
Dziękuję Little Vampire :)
Dziękuję też Agacie Przygodzkiej i GlamsticGirl za miłe słowa :))
Mam nadzieję, że ten odcinek Wam się spodoba. Zapraszam do lektury <3
_____________________________________________________________
Po niecałej godzinie Adam i Tommy dojechali do hotelu, w którym mieli spędzić kilka najbliższych nocy. Lambert zgasił silnik i odpiął pasy. Spojrzał się na blondyna i uśmiechnął się lekko. Tommy odpowiedział tym samym. Po chwili szepnął - Dziękuję
Jest mi ogromnie miło, że tyle osób czyta moje opowiadanie. To wspaniałe :)
Liczba wyświetleń przekroczyła już 3 tys. a czytelników przybywa :D Dziękuję Wam <3
Till czy ty też uważasz, że Pauliny chyba nikt nie pobije co do ilości dodawanych odcinków ? ;o Mi napisanie 22 odcinków zajęło...6 miesięcy ?! O_o a Paulinie, żeby napisać 39 mniej niż miesiąc xDD
Dziękuję Little Vampire :)
Dziękuję też Agacie Przygodzkiej i GlamsticGirl za miłe słowa :))
Mam nadzieję, że ten odcinek Wam się spodoba. Zapraszam do lektury <3
_____________________________________________________________
Po niecałej godzinie Adam i Tommy dojechali do hotelu, w którym mieli spędzić kilka najbliższych nocy. Lambert zgasił silnik i odpiął pasy. Spojrzał się na blondyna i uśmiechnął się lekko. Tommy odpowiedział tym samym. Po chwili szepnął - Dziękuję
- Za co? - zdziwił się Adam
- Za to, że przyjechałeś - odparł patrząc w niebieskie tęczówki. Czekał na jakikolwiek gest ze strony bruneta. Oparł dłoń o skórzane siedzenie i powoli zbliżał się do niego.
Adam przez chwilę nie widział co zrobić. Czuł na co Tommy w tej chwili czeka. Uśmiechnął się tylko i spuścił wzrok - Nie musisz - otworzył drzwi i wystawił nogę, dając blondynowi do zrozumienia, że chce opuścić samochód - Chodźmy już, zespół się martwił
Tommy pokiwał znacząco głową. Wyszedł z samochodu i wyjął z niego swój bagaż. Poczuł jak niezagojone rany w sercu otwierają się na nowo.
Będzie lepiej
Pomyślał i mocniej ścisnął uchwyt od walizki. Po chwili poszedł za Adamem do hotelu.
Weszli do środka. Tommy rozejrzał się. W hallu stało kilka sof, na których siedziały pojedyncze osoby. Jedna czytała jakąś książkę, druga z kolei piła ciepła kawę. Podszedł do recepcji
- Dzień dobry - uśmiechnął się recepcjonista
- Dzień dobry. Tommy Joe Ratliff - powiedział i po chwili otrzymał klucz. Podziękował i ruszył w stronę swojego pokoju razem z boy'em hotelowym, który niósł jego walizkę. Weszli do windy i pojechali na właściwe piętro.
Winda zatrzymała się - Dziękuję - rzekł Tommy do młodszego od siebie chłopaka i wziął walizkę. Poszedł w stronę swojego pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Po chwili stanął przed wypolerowanymi, dębowymi drzwiami. Włożył klucz do zamka i przekręcił go. Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się.
Ściany miały kolor kremowy jak również zasłony na oknie. Po środku stało dwuosobowe łóżko, przy którym stała szafka nocna, a na niej lampka. Po lewej stronie pokoju stała dębowa szafa. Po prawej znajdowały się drzwi do łazienki a obok nich małe biurko. Nad biurkiem wisiał obraz dodający otoczeniu ciepła. Cały pokój był bardzo przytulny.
Tommy odłożył walizkę i westchnął głośno. Po chwili wszedł do łazienki.
***
- Wezwij go do mnie - powiedział ze spokojem menadżer.
- Proszę, daj mu odpocząć. Miał ciężki lot - odparł Adam. Mężczyzna popatrzył się na niego
- Masz mi go tutaj przyprowadzić. Teraz - rzekł szorstko.
Brunet po chwili wyszedł z pokoju. Ruszył w stronę pokoju oznaczonego numerem 45.
Zapukał trzykrotnie. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Tommy. Miał na sobie biały szlafrok z logiem hotelu.
- Co jest? - spytał
- Menadżer prosi cię do siebie
- Dobra, daj mi chwilę - odparł niechętnie i poszedł do łazienki. Po chwili wrócił, miał na sobie wygniecioną koszulę i czarne spodnie - Który pokój? - spojrzał na Lamberta
- 42
Tommy pokiwał znacząco głową i wyszedł z pokoju zamykając je na klucz. Nie patrząc na Adama ruszył do pokoju, w którym czekał na niego menadżer.
Czekała go niemiła rozmowa[...]
***
Cały zespół, prócz Adama stał na scenie przygotowując się do próby. Tommy stał na końcu nastrajając gitarę. Skaleczenia na dłoni sprawiały mu ból, gdy próbował zagrać jakikolwiek akord. Ale nie mógł teraz pokazać słabości. Musiał starać się by znowu było tak jak przedtem.
Po chwili do sali wszedł Adam, a za nim Sauli. Lambert szybkim krokiem wszedł na scenę zostawiając chłopaka na widowni. Sięgnął po mikrofon leżący na jednym z głośników. Rozejrzał się. Jego uwagę przykuł Tommy, któremu najwyraźniej nie wychodziła gra. Podszedł do niego
- Coś się dzieje? - spytał. Tommy uniósł wzrok.
- Nie, wszystko w porządku - wymusił na swojej twarzy sztuczny uśmiech. Adam spojrzał na jego dłoń. Była cała w skaleczeniach. Chwycił ją delikatnie. Po ciele Tommy'ego przeszedł przyjemny dreszcz spowodowany dotykiem bruneta.
- Tommy, skąd te rany? - zaniepokoił się
Ratliff zabrał dłoń i włożył do kieszeni szarej, przydużej bluzy.
- To nic takiego. Po prostu upadłem na pobite szkło. Dam radę zagrać
- No dobrze - odparł wątpiąc w to, że Tommy zagra bezbłędnie na tej próbie - Jakby coś się działo, to mów - odwrócił się słysząc, że menadżer wchodzi do sali
- Zaczynamy! - powiedział głośno mężczyzna. Adam zwrócił się jeszcze raz w stronę Tommy'ego i posłał mu szczery uśmiech. Po chwili stanął na środku sceny.
Próba zaczęła się od Never Close Our Eyes. Po pustej sali rozniósł się głos Adama. Tommy z całych sił próbował nadążać za rytmem i grać jak najlepiej, lecz dłonie trzęsły się, a palce sztywniały.
- Stop! - krzyknął menadżer. Spojrzał wrogo na Tommy'ego - Co to ma być? - warknął
- Przepraszam - odburknął blondyn, tonem który nie spodobał się mężczyźnie.
- Słuchaj. Nie obchodzi mnie to, że przez jakąś pannę zaniedbałeś grę. Dla mnie liczy się zagrany idealnie koncert. A to nie jest pod żadnym względem idealne! - ostatnie zdanie wypowiedział bardzo podniesionym głosem. Był wyraźnie wkurzony na Ratliff'a za to, że miesza życie prywatne z pracą.
- Daj mu spokój, to był dla niego na prawdę ciężki okres - odezwał się Adam próbując załagodzić sytuację. Znał charakter blondyna i wiedział, że jeśli menadżer nie odpuści rozpęta się piekło - Tommy trochę popracuje i będzie dobrze. Nie wszystko musi być idealne.
- Odezwał się pieprzony perfekcjonista - syknął i wrócił na miejsce próbując opanować emocje. Bardzo szybko się denerwował, a już szczególnie jeśli chodziło o karierę Adama. Zaszedł bardzo daleko i nie chciał tego stracić. Wszystko musiało być dopracowane. Zespół miał składać się z zawodowców. Gdyby nie Adam, Tommy nawet nie zostałby przyjęty do zespołu. Nie podobał mu się i miał przeczucie, że będą z nim niemałe problemy, których oczywiście przez cały ten czas nie zabrakło.
- Na co jeszcze czekacie? - zapytał, patrząc na muzyków[...]
Próba minęła dość spokojnie, prócz wielu spojrzeń menadżera kierowanych do Tommy'ego, gdy ten grał coś źle. Czasem też kiwał głową, dając mu do zrozumienia, że przez najbliższy czas nie będzie miał łatwo.
Miał wiele do nadrobienia. Nie tylko grę, ale i przyjaźń z Adamem.
Po krótkich wymianach zdań muzycy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. Próba była dość długa i wszyscy byli zmęczeni. Sauli wyszedł kilka minut przed zakończeniem, myśląc, że będzie ona trwała jeszcze długo.
Tommy zbliżał się do wyjścia. Zatrzymał się słysząc swoje imię. Odwrócił się widząc podchodzącego do niego Adama.
- Hm? - mruknął
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Nie jestem pewien czy dasz radę zagrać na wszystkich koncertach. Jest ich chyba sześć, a ty ledwo grasz jedną próbę. Może poszukać kogoś na tymczasowe zastępstwo?
- Adam , nie przejmuj się mną, dam radę
- Ale twoja dłoń, widzę, że cię boli
- To nic takiego, zagoi się
- Na prawdę nic się nie stanie jeśli znajdziemy kogoś na zastępstwo - nalegał Adam
- Ale ja nie chcę - odparł stanowczo - Dzięki, że się tak o mnie martwisz, ale nie jestem dzieckiem i wiem co mogę - dodał
Adam patrzył się na niego dłuższą chwilę. Nie mógł oderwać wzrok od brązowych tęczówek. Zbliżył się. Jego dłoń ocierała się o dłoń blondyna wywołując przyjemny dreszcz. Pochylił się, jego czoło prawie stykało się z czołem blondyna. Wiedział, że już się nie wycofa. Delikatnie musnął ustami wargi Tommy'ego. Ratliff zamknął oczy czując bliskość Adama. Posuwali się za daleko, ale było to tak przyjemne uczucie, że nie chcieli przestać. Brunet złączył swoje usta z ustami Tommy'ego i poddał się chwili. Chłonęli swoją bliskość wszystkimi zmysłami. Nagle drzwi od sali otworzyły się. Adam błyskawicznie odsunął się od Tommy'ego, ale było już za późno. Sauli stał w progu jak wryty. Nie widział co zrobić. Po chwili wyszedł zamykając drzwi z hukiem.
Winda zatrzymała się - Dziękuję - rzekł Tommy do młodszego od siebie chłopaka i wziął walizkę. Poszedł w stronę swojego pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Po chwili stanął przed wypolerowanymi, dębowymi drzwiami. Włożył klucz do zamka i przekręcił go. Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się.
Ściany miały kolor kremowy jak również zasłony na oknie. Po środku stało dwuosobowe łóżko, przy którym stała szafka nocna, a na niej lampka. Po lewej stronie pokoju stała dębowa szafa. Po prawej znajdowały się drzwi do łazienki a obok nich małe biurko. Nad biurkiem wisiał obraz dodający otoczeniu ciepła. Cały pokój był bardzo przytulny.
Tommy odłożył walizkę i westchnął głośno. Po chwili wszedł do łazienki.
***
- Wezwij go do mnie - powiedział ze spokojem menadżer.
- Proszę, daj mu odpocząć. Miał ciężki lot - odparł Adam. Mężczyzna popatrzył się na niego
- Masz mi go tutaj przyprowadzić. Teraz - rzekł szorstko.
Brunet po chwili wyszedł z pokoju. Ruszył w stronę pokoju oznaczonego numerem 45.
Zapukał trzykrotnie. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Tommy. Miał na sobie biały szlafrok z logiem hotelu.
- Co jest? - spytał
- Menadżer prosi cię do siebie
- Dobra, daj mi chwilę - odparł niechętnie i poszedł do łazienki. Po chwili wrócił, miał na sobie wygniecioną koszulę i czarne spodnie - Który pokój? - spojrzał na Lamberta
- 42
Tommy pokiwał znacząco głową i wyszedł z pokoju zamykając je na klucz. Nie patrząc na Adama ruszył do pokoju, w którym czekał na niego menadżer.
Czekała go niemiła rozmowa[...]
***
Cały zespół, prócz Adama stał na scenie przygotowując się do próby. Tommy stał na końcu nastrajając gitarę. Skaleczenia na dłoni sprawiały mu ból, gdy próbował zagrać jakikolwiek akord. Ale nie mógł teraz pokazać słabości. Musiał starać się by znowu było tak jak przedtem.
Po chwili do sali wszedł Adam, a za nim Sauli. Lambert szybkim krokiem wszedł na scenę zostawiając chłopaka na widowni. Sięgnął po mikrofon leżący na jednym z głośników. Rozejrzał się. Jego uwagę przykuł Tommy, któremu najwyraźniej nie wychodziła gra. Podszedł do niego
- Coś się dzieje? - spytał. Tommy uniósł wzrok.
- Nie, wszystko w porządku - wymusił na swojej twarzy sztuczny uśmiech. Adam spojrzał na jego dłoń. Była cała w skaleczeniach. Chwycił ją delikatnie. Po ciele Tommy'ego przeszedł przyjemny dreszcz spowodowany dotykiem bruneta.
- Tommy, skąd te rany? - zaniepokoił się
Ratliff zabrał dłoń i włożył do kieszeni szarej, przydużej bluzy.
- To nic takiego. Po prostu upadłem na pobite szkło. Dam radę zagrać
- No dobrze - odparł wątpiąc w to, że Tommy zagra bezbłędnie na tej próbie - Jakby coś się działo, to mów - odwrócił się słysząc, że menadżer wchodzi do sali
- Zaczynamy! - powiedział głośno mężczyzna. Adam zwrócił się jeszcze raz w stronę Tommy'ego i posłał mu szczery uśmiech. Po chwili stanął na środku sceny.
Próba zaczęła się od Never Close Our Eyes. Po pustej sali rozniósł się głos Adama. Tommy z całych sił próbował nadążać za rytmem i grać jak najlepiej, lecz dłonie trzęsły się, a palce sztywniały.
- Stop! - krzyknął menadżer. Spojrzał wrogo na Tommy'ego - Co to ma być? - warknął
- Przepraszam - odburknął blondyn, tonem który nie spodobał się mężczyźnie.
- Słuchaj. Nie obchodzi mnie to, że przez jakąś pannę zaniedbałeś grę. Dla mnie liczy się zagrany idealnie koncert. A to nie jest pod żadnym względem idealne! - ostatnie zdanie wypowiedział bardzo podniesionym głosem. Był wyraźnie wkurzony na Ratliff'a za to, że miesza życie prywatne z pracą.
- Daj mu spokój, to był dla niego na prawdę ciężki okres - odezwał się Adam próbując załagodzić sytuację. Znał charakter blondyna i wiedział, że jeśli menadżer nie odpuści rozpęta się piekło - Tommy trochę popracuje i będzie dobrze. Nie wszystko musi być idealne.
- Odezwał się pieprzony perfekcjonista - syknął i wrócił na miejsce próbując opanować emocje. Bardzo szybko się denerwował, a już szczególnie jeśli chodziło o karierę Adama. Zaszedł bardzo daleko i nie chciał tego stracić. Wszystko musiało być dopracowane. Zespół miał składać się z zawodowców. Gdyby nie Adam, Tommy nawet nie zostałby przyjęty do zespołu. Nie podobał mu się i miał przeczucie, że będą z nim niemałe problemy, których oczywiście przez cały ten czas nie zabrakło.
- Na co jeszcze czekacie? - zapytał, patrząc na muzyków[...]
Próba minęła dość spokojnie, prócz wielu spojrzeń menadżera kierowanych do Tommy'ego, gdy ten grał coś źle. Czasem też kiwał głową, dając mu do zrozumienia, że przez najbliższy czas nie będzie miał łatwo.
Miał wiele do nadrobienia. Nie tylko grę, ale i przyjaźń z Adamem.
Po krótkich wymianach zdań muzycy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. Próba była dość długa i wszyscy byli zmęczeni. Sauli wyszedł kilka minut przed zakończeniem, myśląc, że będzie ona trwała jeszcze długo.
Tommy zbliżał się do wyjścia. Zatrzymał się słysząc swoje imię. Odwrócił się widząc podchodzącego do niego Adama.
- Hm? - mruknął
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Nie jestem pewien czy dasz radę zagrać na wszystkich koncertach. Jest ich chyba sześć, a ty ledwo grasz jedną próbę. Może poszukać kogoś na tymczasowe zastępstwo?
- Adam , nie przejmuj się mną, dam radę
- Ale twoja dłoń, widzę, że cię boli
- To nic takiego, zagoi się
- Na prawdę nic się nie stanie jeśli znajdziemy kogoś na zastępstwo - nalegał Adam
- Ale ja nie chcę - odparł stanowczo - Dzięki, że się tak o mnie martwisz, ale nie jestem dzieckiem i wiem co mogę - dodał
Adam patrzył się na niego dłuższą chwilę. Nie mógł oderwać wzrok od brązowych tęczówek. Zbliżył się. Jego dłoń ocierała się o dłoń blondyna wywołując przyjemny dreszcz. Pochylił się, jego czoło prawie stykało się z czołem blondyna. Wiedział, że już się nie wycofa. Delikatnie musnął ustami wargi Tommy'ego. Ratliff zamknął oczy czując bliskość Adama. Posuwali się za daleko, ale było to tak przyjemne uczucie, że nie chcieli przestać. Brunet złączył swoje usta z ustami Tommy'ego i poddał się chwili. Chłonęli swoją bliskość wszystkimi zmysłami. Nagle drzwi od sali otworzyły się. Adam błyskawicznie odsunął się od Tommy'ego, ale było już za późno. Sauli stał w progu jak wryty. Nie widział co zrobić. Po chwili wyszedł zamykając drzwi z hukiem.
sobota, 1 czerwca 2013
21.Pustka
Przybywam! Odcinek dedykuję Till i mojej przyjaciółce Paulinie. A właśnie, Paulina prowadzi bloga i jest najprawdopodobniej za skromna, ponieważ nie chce żebym go pokazała....ale i tak pokaże XD http://lancuchmilosci.blogspot.com/ <--- Zapraszam, już 10 odcinek ;O (Szybka jest xD)
Little Vampire: Mam nadzieję, że spodoba Ci się rozwinięcie akcji :D
Zapraszam do czytania i komentowania! <3
Mogą być błędy, bo akurat przy sprawdzaniu gadałam na Skype z dwoma debilami i nie mogłam sie skupić xDD
__________________________________
*Tommy patrzył się na płaczącą Emily. Przeczesał palcami długą grzywkę.
- Ty na prawdę myślałaś, że jestem takim idiotą? - wykrztusił z siebie. W jego głosie było słychać złość i niedowierzanie.
- Tommy, ja na prawdę nie.. - zawiesiła głos. Nie wiedziała co powiedzieć dalej. Jak wytłumaczyć to, że zrobiła z życia Tommy'ego piekło - Ja nie wiedziałam, że on będzie do tego zdolny..
- On? - uniósł brew - ON!? - podszedł do niej i szarpnął - To ty spieprzyłaś mi życie! Rozumiesz? Ty! Jemu jestem wdzięczny! - krzyknął prosto w jej twarz, na której zaczęły spływać kolejne łzy. Puścił jej ramiona i nie oglądając się ruszył przed siebie. Dziewczyna podbiegła do niego i złapała go za rękę - Tommy, proszę. Nie idź - wybełkotała.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie staniesz mi przed oczami. Nie chcę cię już nigdy widzieć ! - wyrwał rękę z jej uścisku i zrobił krok na przód
- Tommy, ja nie mam już tych pieniędzy - wyszeptała zmuszając Ratliff'a do odwrócenia się - Nie potrzebuję ich. Nie potrzebuję niczego co jest związane z tobą - odparł*
Zamknąłem kolejny nie udany rozdział w moim beznadziejnym życiu. Szkoda tylko, że kosztował mnie aż tak wiele.
Tommy leżał na środku swojego łóżka. Była godzina dziewiąta. Kilka łez spływało po jego policzkach. Zastanawiał się czy jeszcze zdoła ocalić choć trochę przyjaźni Adama. Czy nie jest jeszcze wszystko stracone. Przed oczami miał tylko jedną wizję. Samotność.
Z zamyśleń wyrwał go dzwonek jego telefonu. Ucieszył się, że wysiadła tylko bateria, a nie cała reszta. Spojrzał na wyświetlacz.
- Matko..- szepnął zrezygnowany widząc znajomy numer - Halo?
- Cześć. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś jak gra się na gitarze?
- Bez zbędnych komentarzy.. - odburknął
- Dobrze. Jutro widzę cię w Nowym Jorku. Hotel Districk. Za parę dni koncert. Mam nadzieję, że rozumiesz - powiedział szorstko - Chciałbym również wiedzieć, co stało się z twoimi pieniędzmi. Na twoim koncie nie ma już nic.
- Porozmawiamy jak przyjadę.
- Do zobaczenia - odparł i rozłączył się.
Blondyn westchnął głośno. Wiedział, że ta rozmowa była tylko ciszą przed burzą. Uniósł dłoń nad swoja twarz. Cała ręka pokryta była licznymi siniakami i zadrapaniami. Był cały obolały. Zastanawiał się jak będzie wyglądała jego gra. Po chwili wstał z łóżka i podszedł do instrumentu, który stał w kącie. Złapał za gryf i wrócił z powrotem na łóżko. Ułożył gitarę na udzie i przejechał palcami po metalowych strunach. Lewa ręką zaczęła łapać kolejne akordy przypadkowego utworu. Obolałe mięśnie dawały się we znaki.
Podczas grania melodii do Whataya want from me poczuł całkowitą pustkę. Brakowało mu w tym momencie głosu Adama. Gdy śpiewał biło od niego niewyobrażalne ciepło. Chciał je teraz poczuć. Choć bał się spotkania z Lambertem chciał jak najszybciej go zobaczyć.
***
Lot mijał całkiem przyjemnie, nie licząc starszego mężczyzny siedzącego obok Tommy'ego. Gdy zasypiał zsuwał się na blondyna, lub wydawał z siebie dziwne dźwięki, które nie pozawalały Tommy'emu zasnąć. Po za tym było spokojnie. Żadnego bólu głowy przy starcie, mdłości ani niczego podobnego. Blondyn ciągle zapatrzony był w przestrzeń za oknem. Gdy zbliżali się do lądowania widział wiele wieżowców, apartamentów, hoteli. Ten widok sprawiał na prawdę niesamowite wrażenie.
Po chwili w głośnikach rozbrzmiał głos kobiety informującym o lądowaniu. Tommy zaczął odczuwać lekki ból w okolicach skroni. Miał wrażenie jakby całe śniadanie, które zjadł w domu podnosiło mu się do gardła. Zasłonił dłonią usta. Wreszcie uczucie zniknęło, lecz ból głowy nie minął. Po niecałych 15 minutach samolot wylądował. Ludzie powoli zaczęli wychodzić ze swoich miejsc[...]
Tommy taszczył swoją małą walizkę i szukał kogoś znajomego. Po jakimś czasie stwierdził, ze do hotelu będzie musiał dojść na pieszo albo zamówić taksówkę. Nagle dostrzegł znajomy samochód stojący na parkingu. Wysiadł z niego wysoki brunet. Tommy od razu rozpoznał kto to jest. Przyspieszy kroku. Wreszcie stanął przed brunetem.
- Cześć Tommy - uśmiechnął się
Blondyn wpatrzony był w niebieskie tęczówki jak w obrazek. Bez zastanowienia wtulił się w masywne ciało. Po chwili silne ramiona objęły go - Dobrze, że jesteś - mruknął Lambert mocniej tuląc do siebie Ratliff'a
Tommy nie chciał nic mówić. Chłonął bliskość Adama - Przepraszam - wymamrotał uznając, że to będą najodpowiedniejsze słowa. Odsunął się i ponownie spojrzał w błękitne oczy
- Nie chcę słyszeć od ciebie przeprosin. Nie masz za co przepraszać...Tommy? Wszystko w porządku - spytał zaniepokojony. Blondyn był strasznie blady
- Tak, tak. Boli mnie trochę głowa. Zaraz minie - uśmiechnął się - Jedziemy?
- Jasne - odparł i sięgnął po bagaż Tommy'ego. Włożył go do bagażnika. Po chwili znalazł się na miejscu kierowcy[...]
Mijali kolejne samochody. Tommy wciąż patrzył przed siebie. Nagle poczuł zawrót głowy. Przycisnął dłoń do ust.
- Adam, zatrzymaj się - powiedział. Adam zjechał na pobocze. Tommy od razu otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Pochylił się przytrzymując długą grzywkę. Adam podbiegł do niego
- Tommy, co się dzieje?
- Pewnie po tym locie. Ciągle jest mi nie dobrze - odparł. Po chwili nie przyjemne uczucie znowu ustąpiło. Wyprostował się i wziął głęboki oddech.
- Chodź, jedziemy do hotelu. Odpoczniesz
Little Vampire: Mam nadzieję, że spodoba Ci się rozwinięcie akcji :D
Zapraszam do czytania i komentowania! <3
Mogą być błędy, bo akurat przy sprawdzaniu gadałam na Skype z dwoma debilami i nie mogłam sie skupić xDD
__________________________________
*Tommy patrzył się na płaczącą Emily. Przeczesał palcami długą grzywkę.
- Ty na prawdę myślałaś, że jestem takim idiotą? - wykrztusił z siebie. W jego głosie było słychać złość i niedowierzanie.
- Tommy, ja na prawdę nie.. - zawiesiła głos. Nie wiedziała co powiedzieć dalej. Jak wytłumaczyć to, że zrobiła z życia Tommy'ego piekło - Ja nie wiedziałam, że on będzie do tego zdolny..
- On? - uniósł brew - ON!? - podszedł do niej i szarpnął - To ty spieprzyłaś mi życie! Rozumiesz? Ty! Jemu jestem wdzięczny! - krzyknął prosto w jej twarz, na której zaczęły spływać kolejne łzy. Puścił jej ramiona i nie oglądając się ruszył przed siebie. Dziewczyna podbiegła do niego i złapała go za rękę - Tommy, proszę. Nie idź - wybełkotała.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie staniesz mi przed oczami. Nie chcę cię już nigdy widzieć ! - wyrwał rękę z jej uścisku i zrobił krok na przód
- Tommy, ja nie mam już tych pieniędzy - wyszeptała zmuszając Ratliff'a do odwrócenia się - Nie potrzebuję ich. Nie potrzebuję niczego co jest związane z tobą - odparł*
Zamknąłem kolejny nie udany rozdział w moim beznadziejnym życiu. Szkoda tylko, że kosztował mnie aż tak wiele.
Tommy leżał na środku swojego łóżka. Była godzina dziewiąta. Kilka łez spływało po jego policzkach. Zastanawiał się czy jeszcze zdoła ocalić choć trochę przyjaźni Adama. Czy nie jest jeszcze wszystko stracone. Przed oczami miał tylko jedną wizję. Samotność.
Z zamyśleń wyrwał go dzwonek jego telefonu. Ucieszył się, że wysiadła tylko bateria, a nie cała reszta. Spojrzał na wyświetlacz.
- Matko..- szepnął zrezygnowany widząc znajomy numer - Halo?
- Cześć. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś jak gra się na gitarze?
- Bez zbędnych komentarzy.. - odburknął
- Dobrze. Jutro widzę cię w Nowym Jorku. Hotel Districk. Za parę dni koncert. Mam nadzieję, że rozumiesz - powiedział szorstko - Chciałbym również wiedzieć, co stało się z twoimi pieniędzmi. Na twoim koncie nie ma już nic.
- Porozmawiamy jak przyjadę.
- Do zobaczenia - odparł i rozłączył się.
Blondyn westchnął głośno. Wiedział, że ta rozmowa była tylko ciszą przed burzą. Uniósł dłoń nad swoja twarz. Cała ręka pokryta była licznymi siniakami i zadrapaniami. Był cały obolały. Zastanawiał się jak będzie wyglądała jego gra. Po chwili wstał z łóżka i podszedł do instrumentu, który stał w kącie. Złapał za gryf i wrócił z powrotem na łóżko. Ułożył gitarę na udzie i przejechał palcami po metalowych strunach. Lewa ręką zaczęła łapać kolejne akordy przypadkowego utworu. Obolałe mięśnie dawały się we znaki.
Podczas grania melodii do Whataya want from me poczuł całkowitą pustkę. Brakowało mu w tym momencie głosu Adama. Gdy śpiewał biło od niego niewyobrażalne ciepło. Chciał je teraz poczuć. Choć bał się spotkania z Lambertem chciał jak najszybciej go zobaczyć.
***
Lot mijał całkiem przyjemnie, nie licząc starszego mężczyzny siedzącego obok Tommy'ego. Gdy zasypiał zsuwał się na blondyna, lub wydawał z siebie dziwne dźwięki, które nie pozawalały Tommy'emu zasnąć. Po za tym było spokojnie. Żadnego bólu głowy przy starcie, mdłości ani niczego podobnego. Blondyn ciągle zapatrzony był w przestrzeń za oknem. Gdy zbliżali się do lądowania widział wiele wieżowców, apartamentów, hoteli. Ten widok sprawiał na prawdę niesamowite wrażenie.
Po chwili w głośnikach rozbrzmiał głos kobiety informującym o lądowaniu. Tommy zaczął odczuwać lekki ból w okolicach skroni. Miał wrażenie jakby całe śniadanie, które zjadł w domu podnosiło mu się do gardła. Zasłonił dłonią usta. Wreszcie uczucie zniknęło, lecz ból głowy nie minął. Po niecałych 15 minutach samolot wylądował. Ludzie powoli zaczęli wychodzić ze swoich miejsc[...]
Tommy taszczył swoją małą walizkę i szukał kogoś znajomego. Po jakimś czasie stwierdził, ze do hotelu będzie musiał dojść na pieszo albo zamówić taksówkę. Nagle dostrzegł znajomy samochód stojący na parkingu. Wysiadł z niego wysoki brunet. Tommy od razu rozpoznał kto to jest. Przyspieszy kroku. Wreszcie stanął przed brunetem.
- Cześć Tommy - uśmiechnął się
Blondyn wpatrzony był w niebieskie tęczówki jak w obrazek. Bez zastanowienia wtulił się w masywne ciało. Po chwili silne ramiona objęły go - Dobrze, że jesteś - mruknął Lambert mocniej tuląc do siebie Ratliff'a
Tommy nie chciał nic mówić. Chłonął bliskość Adama - Przepraszam - wymamrotał uznając, że to będą najodpowiedniejsze słowa. Odsunął się i ponownie spojrzał w błękitne oczy
- Nie chcę słyszeć od ciebie przeprosin. Nie masz za co przepraszać...Tommy? Wszystko w porządku - spytał zaniepokojony. Blondyn był strasznie blady
- Tak, tak. Boli mnie trochę głowa. Zaraz minie - uśmiechnął się - Jedziemy?
- Jasne - odparł i sięgnął po bagaż Tommy'ego. Włożył go do bagażnika. Po chwili znalazł się na miejscu kierowcy[...]
Mijali kolejne samochody. Tommy wciąż patrzył przed siebie. Nagle poczuł zawrót głowy. Przycisnął dłoń do ust.
- Adam, zatrzymaj się - powiedział. Adam zjechał na pobocze. Tommy od razu otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Pochylił się przytrzymując długą grzywkę. Adam podbiegł do niego
- Tommy, co się dzieje?
- Pewnie po tym locie. Ciągle jest mi nie dobrze - odparł. Po chwili nie przyjemne uczucie znowu ustąpiło. Wyprostował się i wziął głęboki oddech.
- Chodź, jedziemy do hotelu. Odpoczniesz
wtorek, 21 maja 2013
20. Okłamany
Witam! Nie uważacie, że niedawno poprawiłam się co do dodawania odcinków?
I zauważyłam, że DOTARŁAM JUŻ DO 20 ODCINKA! :DDD Może to dopiero 20, ale ja nawet nie sądziłam, że dojdę do 10 xD
Tym razem postarałam się o trochę dłuższy i mam nadzieję, że wyszedł ok ;)
Haha, Till myślałam, że zlecę z krzesła jak czytałam ten twój drugi komentarz xDD I nie, nie dam jej telefonu. Jeszcze się zmówicie i będę skończona ;-;
A tak co do wyglądu bloga: Ostatnio stwierdziłam, że te pogrubione litery w odcinku mnie wkurzają xDD Od dziś będą normalne :D
Więc paczajcie i krytykujcie ;D
_____________________________
Stał nad przepaścią. Na dole ciemność jakiej nigdy nie widział i nie mógłby sobie nigdy wyobrazić. Szykował się do skoku nie widząc co czeka go w panującym mroku. Zrobił krok na przód. Wahał się, ale widział, że to będzie ostatni ratunek. Przechylił się do przodu, poczuł na delikatnej, bladej skórze lekki powiew wiatru. Nagle czyjaś, silna dłoń chwyciła jego rękę i pociągnęła do siebie nie pozwalając spaść. Przepaść zniknęła jak również wszystko inne wokół.
Tommy gwałtownie otworzył oczy. Czarne źrenice zasłaniały brązowe tęczówki pod wpływem ciemności panującej w nieznanym mu pomieszczeniu. Poruszył się nieznacznie, lecz po chwili syknął z bólu. Nieprzyjemny dreszcz przeszył jego ciało od karku aż do samych stóp.
Po jakimś czasie jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a on mógł dostrzec niektóre przedmioty znajdujące się w pokoju, jeśli w ogóle owe pomieszczenie było pokojem. Zlokalizował kilka kartonów, które wydawały mu się puste. On sam siedział na podłodze oparty o zimny, chropowaty murek.
Pomimo niesamowitego bólu podjął próbę wstania,. Każdy, nawet najmniejszy ruch wywoływał przeszywające ciarki na jego plecach. W pewnym momencie chciał zrezygnować, ale nie mógł tutaj siedzieć i czekać na cud. Zacisnął powieki i opierając się o murek powoli zaczął się podnosić. Gdy stanął na nogach wyprostował się delikatnie sprawiając sobie jeszcze większy ból. Spróbował zrobić krok na przód. Nagle usłyszał szelest metalowych łańcuchów. Spojrzał w dół. Jego nogi związane były nad kostkami ciężkim, mocnym łańcuchem.
- Co do cholery - szepnął, rozejrzał się. Spojrzał za siebie. Miał wrażenie, że jego serce stanęło. Para dużych oczu patrzyła się prosto na niego. Postać powoli się zbliżała. Tommy zaczął się wycofywać. Spojrzał w dół upewniając się, ze ma jeszcze trochę łańcucha.
Na twarzy zbliżającej się do niego osoby dostrzegł złośliwy uśmiech. Duże ślepia wciąż przeszywały go na wskroś. Nagle zderzył się ze ścianą. W panującym mroku mógł tylko zauważyć, że osoba ta jest mężczyzną. Po krótkiej chwili mężczyzna stał już na przeciwko niego. Był to Drake. Uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Teraz ja jestem górą. To ja mógłbym przyłożyć ci lufę do skroni. Ale to by było za łatwe.
- Czego ode mnie kurwa chcesz !? - wrzasnął nie kontrolując gniewu - Wypuść mnie stąd sukinsynu! - krzyknął jeszcze głośniej
- Gdyby ciebie nie było..
- A czy ja chcę tu być!? - przerwał
- Zamknij się jak mówię! - podniósł rękę i uderzył blondyna płaską dłonią w twarz. Na bladej skórze zaczął pojawiać się czerwony ślad. Tommy starał się nie wybuchać, gdyż wiedział, że w każdej chwili może pojawić się tu więcej osób.
- Zabrałeś mi ją! - złapał Ratliff'a za ramiona i pchnął w bok. Blondyn stracił równowagę i zderzył się z zimnym betonem. Wstał czym prędzej
- Nie rozumiem o co ci chodzi?!
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Ta suka. Może jak już nie jestem jej potrzebny to mogę zdradzić jej plan
- Plan? - jego głos drżał.
- Naprawdę jesteś taki głupi, że się jeszcze nie domyśliłeś? - zadrwił odsłaniając rząd zębów - Jesteś tylko jej durną zabawką. Ona nie chce ciebie tylko twojej kasy
- A dług?
- Nie ma żadnego pieprzonego długu
- Nie wierzę ci, tobie nie można wierzyć
- Jeśli chcesz nadal robić z siebie zakochanego idiotę to droga wolna, ale mi i tak musisz zapłacić - złapał Tommy'ego za nadgarstki i przykuł do ściany. Z całej siły kopnął go kolanem w brzuch. Krzyk blondyna rozdarł mroczną ciszę. Skulił się lecz po chwili nie spodziewanie pchnął Drake'a do tyłu. Brunet zderzył się z murkiem,nim zdążył się otrząsnąć pusta, szklana butelka, którą Tommy znalazł na podłodze rozbiła się na jego głowie. Części szkła wbite w skórę zostawiły czerwone ślady. Powieki opadły na rozszerzone źrenice Osunął się na ziemię.
Tommy pochylił się i próbował uwolnić z łańcucha. Dłonie trzęsły się, bał się, że Drake za chwilę się obudzi. Gdy jakimś cudem udało mu się wydostać zaczął szukać drzwi wyjściowych. W końcu dostrzegł klamkę. Trzymając ręce na wysokości brzucha pobiegł w jej stronę. Nacisnął ją z całych sił i otworzył ciężkie drzwi. Gwiazdy błyszczały na granatowych niebie. Największe światło dawał okrągły księżyc.
Tommy zaczął obmacywać swoje kieszenie. Zdziwił się gdy znalazł w jeden z nich swój telefon. Na ekranie rozciągało się wielkie pęknięcie. Musiał się zniszczyć w chwili gdy blondyn upadł na ziemie. Najważniejsze, że jeszcze działał. Co prawda baterii było bardzo mało, ale wystarczająco na wykonanie połączenia. Odruchowo wybrał numer Adama. Usłyszał tylko cichy sygnał. Nagle jego komórka wyłączyła się. Był zdenerwowany, kompletnie zapomniał o tym, że przez niego Adam w porywie złości zniszczył swój telefon.
***
Biegł ile sił w nogach przez jedną z ulic należącą do Burbanku. Choć to jego rodzinne miasto kompletnie go nie znał. Nie miał pojęcia w którą stronę iść. Co chwila przystawał i kulił się, ból w okolicach brzucha był nie do zniesienia. Ciągle miał wrażenie, że za chwilę zwymiotuje, lecz uczucie to było złudne.
Nagle w oddali dostrzegł jadący samochód. Po chwili zatrzymał się tuż przed nim. Wysiadła z niego dziewczyna. Podbiegła do blondyna i wtuliła się w jego tors. Tommy odepchnął ją, gdy zorientował się, że to Emily.
- Tommy, co się dzieje? - spytała szeptem.Wyraz twarzy blondyna lekko ją zaniepokoił. Nagle chłopak przykuł ją do karoserii
- To prawda?! Wykorzystujesz mnie?! - krzyknął
- C-co? Tommy?
- Zadałem pytanie! - szturchnął ją
Emily spuściła wzrok. Mała łza spłynęła po jej policzku.
***
- Adam, wstawaj - usłyszał cichy szept przy swoim uchu. Poranek był jednym z najlepszych. Otworzył oczy. Prócz jednej pobudki pierwszy raz od kilkunastu dni przespał prawie całą noc. Przewrócił się na drugi bok. Zobaczył lekko uśmiechniętą twarz Sauli'ego. Uśmiech również pojawił się na wyspanej twarzy.
- Dzień dobry, słonko
- Dzień dobry - odpowiedział Adam głośno ziewając. Ponownie zamknął oczy
- O nie, nie. Wstawaj. Macie niedługo próbę - szturchnął go widząc, że Adam ma jeszcze ochotę pospać
Co?! Jaka próba?! Ehh...
- Zaraz, pięć minut - odparł niechętnie
Nagle w pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi. Sauli zwlókł się z łóżka i poszedł przywitać nieproszonego gościa. Przekręcił klucz i otworzył drewniane drzwi, jego oczom ukazała się Ashley.
- Cześć, Adam śpi?
- Nie, już nie. Coś się stało?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Mogę?
- Jasne wchodź - otworzył szerzej drzwi
- Tylko, że, ten.. - zawahała się
- A, rozumiem - sięgnął po biały szlafrok leżący na fotelu i narzucił go na siebie - Będę na dole - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia
Adam podniósł się, przetarł dłońmi oczy i uśmiechnął się do Ashley. Po chwili dziewczyna usiadła na łóżku obok niego
- Co się dzieje? - spytał Adam
- Nic, nic, chciałabym się tylko o coś ciebie zapytać
- Yhm?
- Wiesz czemu Tommy nie przyjechał? - spytała nie śmiało
- Jedyne co mi powiedział, to to, że musi pomóc jednej dziewczynie
Chwilowa cisza
- Wróci?
Adam westchnął - Nie wiem
I zauważyłam, że DOTARŁAM JUŻ DO 20 ODCINKA! :DDD Może to dopiero 20, ale ja nawet nie sądziłam, że dojdę do 10 xD
Tym razem postarałam się o trochę dłuższy i mam nadzieję, że wyszedł ok ;)
Haha, Till myślałam, że zlecę z krzesła jak czytałam ten twój drugi komentarz xDD I nie, nie dam jej telefonu. Jeszcze się zmówicie i będę skończona ;-;
A tak co do wyglądu bloga: Ostatnio stwierdziłam, że te pogrubione litery w odcinku mnie wkurzają xDD Od dziś będą normalne :D
Więc paczajcie i krytykujcie ;D
_____________________________
Stał nad przepaścią. Na dole ciemność jakiej nigdy nie widział i nie mógłby sobie nigdy wyobrazić. Szykował się do skoku nie widząc co czeka go w panującym mroku. Zrobił krok na przód. Wahał się, ale widział, że to będzie ostatni ratunek. Przechylił się do przodu, poczuł na delikatnej, bladej skórze lekki powiew wiatru. Nagle czyjaś, silna dłoń chwyciła jego rękę i pociągnęła do siebie nie pozwalając spaść. Przepaść zniknęła jak również wszystko inne wokół.
Tommy gwałtownie otworzył oczy. Czarne źrenice zasłaniały brązowe tęczówki pod wpływem ciemności panującej w nieznanym mu pomieszczeniu. Poruszył się nieznacznie, lecz po chwili syknął z bólu. Nieprzyjemny dreszcz przeszył jego ciało od karku aż do samych stóp.
Po jakimś czasie jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a on mógł dostrzec niektóre przedmioty znajdujące się w pokoju, jeśli w ogóle owe pomieszczenie było pokojem. Zlokalizował kilka kartonów, które wydawały mu się puste. On sam siedział na podłodze oparty o zimny, chropowaty murek.
Pomimo niesamowitego bólu podjął próbę wstania,. Każdy, nawet najmniejszy ruch wywoływał przeszywające ciarki na jego plecach. W pewnym momencie chciał zrezygnować, ale nie mógł tutaj siedzieć i czekać na cud. Zacisnął powieki i opierając się o murek powoli zaczął się podnosić. Gdy stanął na nogach wyprostował się delikatnie sprawiając sobie jeszcze większy ból. Spróbował zrobić krok na przód. Nagle usłyszał szelest metalowych łańcuchów. Spojrzał w dół. Jego nogi związane były nad kostkami ciężkim, mocnym łańcuchem.
- Co do cholery - szepnął, rozejrzał się. Spojrzał za siebie. Miał wrażenie, że jego serce stanęło. Para dużych oczu patrzyła się prosto na niego. Postać powoli się zbliżała. Tommy zaczął się wycofywać. Spojrzał w dół upewniając się, ze ma jeszcze trochę łańcucha.
Na twarzy zbliżającej się do niego osoby dostrzegł złośliwy uśmiech. Duże ślepia wciąż przeszywały go na wskroś. Nagle zderzył się ze ścianą. W panującym mroku mógł tylko zauważyć, że osoba ta jest mężczyzną. Po krótkiej chwili mężczyzna stał już na przeciwko niego. Był to Drake. Uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Teraz ja jestem górą. To ja mógłbym przyłożyć ci lufę do skroni. Ale to by było za łatwe.
- Czego ode mnie kurwa chcesz !? - wrzasnął nie kontrolując gniewu - Wypuść mnie stąd sukinsynu! - krzyknął jeszcze głośniej
- Gdyby ciebie nie było..
- A czy ja chcę tu być!? - przerwał
- Zamknij się jak mówię! - podniósł rękę i uderzył blondyna płaską dłonią w twarz. Na bladej skórze zaczął pojawiać się czerwony ślad. Tommy starał się nie wybuchać, gdyż wiedział, że w każdej chwili może pojawić się tu więcej osób.
- Zabrałeś mi ją! - złapał Ratliff'a za ramiona i pchnął w bok. Blondyn stracił równowagę i zderzył się z zimnym betonem. Wstał czym prędzej
- Nie rozumiem o co ci chodzi?!
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Ta suka. Może jak już nie jestem jej potrzebny to mogę zdradzić jej plan
- Plan? - jego głos drżał.
- Naprawdę jesteś taki głupi, że się jeszcze nie domyśliłeś? - zadrwił odsłaniając rząd zębów - Jesteś tylko jej durną zabawką. Ona nie chce ciebie tylko twojej kasy
- A dług?
- Nie ma żadnego pieprzonego długu
- Nie wierzę ci, tobie nie można wierzyć
- Jeśli chcesz nadal robić z siebie zakochanego idiotę to droga wolna, ale mi i tak musisz zapłacić - złapał Tommy'ego za nadgarstki i przykuł do ściany. Z całej siły kopnął go kolanem w brzuch. Krzyk blondyna rozdarł mroczną ciszę. Skulił się lecz po chwili nie spodziewanie pchnął Drake'a do tyłu. Brunet zderzył się z murkiem,nim zdążył się otrząsnąć pusta, szklana butelka, którą Tommy znalazł na podłodze rozbiła się na jego głowie. Części szkła wbite w skórę zostawiły czerwone ślady. Powieki opadły na rozszerzone źrenice Osunął się na ziemię.
Tommy pochylił się i próbował uwolnić z łańcucha. Dłonie trzęsły się, bał się, że Drake za chwilę się obudzi. Gdy jakimś cudem udało mu się wydostać zaczął szukać drzwi wyjściowych. W końcu dostrzegł klamkę. Trzymając ręce na wysokości brzucha pobiegł w jej stronę. Nacisnął ją z całych sił i otworzył ciężkie drzwi. Gwiazdy błyszczały na granatowych niebie. Największe światło dawał okrągły księżyc.
Tommy zaczął obmacywać swoje kieszenie. Zdziwił się gdy znalazł w jeden z nich swój telefon. Na ekranie rozciągało się wielkie pęknięcie. Musiał się zniszczyć w chwili gdy blondyn upadł na ziemie. Najważniejsze, że jeszcze działał. Co prawda baterii było bardzo mało, ale wystarczająco na wykonanie połączenia. Odruchowo wybrał numer Adama. Usłyszał tylko cichy sygnał. Nagle jego komórka wyłączyła się. Był zdenerwowany, kompletnie zapomniał o tym, że przez niego Adam w porywie złości zniszczył swój telefon.
***
Biegł ile sił w nogach przez jedną z ulic należącą do Burbanku. Choć to jego rodzinne miasto kompletnie go nie znał. Nie miał pojęcia w którą stronę iść. Co chwila przystawał i kulił się, ból w okolicach brzucha był nie do zniesienia. Ciągle miał wrażenie, że za chwilę zwymiotuje, lecz uczucie to było złudne.
Nagle w oddali dostrzegł jadący samochód. Po chwili zatrzymał się tuż przed nim. Wysiadła z niego dziewczyna. Podbiegła do blondyna i wtuliła się w jego tors. Tommy odepchnął ją, gdy zorientował się, że to Emily.
- Tommy, co się dzieje? - spytała szeptem.Wyraz twarzy blondyna lekko ją zaniepokoił. Nagle chłopak przykuł ją do karoserii
- To prawda?! Wykorzystujesz mnie?! - krzyknął
- C-co? Tommy?
- Zadałem pytanie! - szturchnął ją
Emily spuściła wzrok. Mała łza spłynęła po jej policzku.
***
- Adam, wstawaj - usłyszał cichy szept przy swoim uchu. Poranek był jednym z najlepszych. Otworzył oczy. Prócz jednej pobudki pierwszy raz od kilkunastu dni przespał prawie całą noc. Przewrócił się na drugi bok. Zobaczył lekko uśmiechniętą twarz Sauli'ego. Uśmiech również pojawił się na wyspanej twarzy.
- Dzień dobry, słonko
- Dzień dobry - odpowiedział Adam głośno ziewając. Ponownie zamknął oczy
- O nie, nie. Wstawaj. Macie niedługo próbę - szturchnął go widząc, że Adam ma jeszcze ochotę pospać
Co?! Jaka próba?! Ehh...
- Zaraz, pięć minut - odparł niechętnie
Nagle w pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi. Sauli zwlókł się z łóżka i poszedł przywitać nieproszonego gościa. Przekręcił klucz i otworzył drewniane drzwi, jego oczom ukazała się Ashley.
- Cześć, Adam śpi?
- Nie, już nie. Coś się stało?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Mogę?
- Jasne wchodź - otworzył szerzej drzwi
- Tylko, że, ten.. - zawahała się
- A, rozumiem - sięgnął po biały szlafrok leżący na fotelu i narzucił go na siebie - Będę na dole - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia
Adam podniósł się, przetarł dłońmi oczy i uśmiechnął się do Ashley. Po chwili dziewczyna usiadła na łóżku obok niego
- Co się dzieje? - spytał Adam
- Nic, nic, chciałabym się tylko o coś ciebie zapytać
- Yhm?
- Wiesz czemu Tommy nie przyjechał? - spytała nie śmiało
- Jedyne co mi powiedział, to to, że musi pomóc jednej dziewczynie
Chwilowa cisza
- Wróci?
Adam westchnął - Nie wiem
środa, 15 maja 2013
19.Labirynt bez wyjścia
No hejo ;3
Późno ale jestem :DD
Till ...nie żyjesz >.<
Agnieszko mi też jest żal Sauli'ego... Chociaaaaż.... nie jednak nie jest mi żal xD
Bardzo się cieszę, że podoba Wam się mój rysunek :D
A tak w ogóle, dziękuję za komentarze :) Nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo mnie podnoszą na duchu i mam świadomość tego, że nie piszę tylko dla siebie :D
Wiem, wiem..krótki ;-; Ale i tak zapraszam ! <3
__________________________________
Tommy siedział na wilgotnej ławce. Park, w którym przebywał niczym nie przypominał parku z zielonymi drzewami i przyjemną atmosferą. Otaczała go niewyobrażalna pustka, która również błądziła w jego wnętrzu. Powoli zaczynało się ściemniać. Niebo przybierało szarawy odcień. W tym momencie samotność nie była kojąca. Tommy pragnął by była przy nim osoba, która jak zawsze powie mu, że wszystko będzie dobrze. Która dałaby mu choć cień optymizmu.
Na co ja liczę? Odepchnąłem go tak po prostu. A może miałem jeszcze szansę? Miałem. Ale zmarnowałem ją i los chce się zemścić. Czemu jestem takim idiotą...
Skrył twarz w chłodnych dłoniach i wplótł palce w blond kosmyki. Pojedyncze, słone łzy kolejno spływały po jego policzkach. Żadne słowa nie mogłyby opisać co czuł w tej chwili w swoim sercu. Nienawiść. Pragnienie. Tęsknotę.
Jak mogłem być taki ślepy
Pragnął wszystko cofnąć. Wybudzić się z koszmaru. Wrócić do początku. Nie odszedłby od zespołu, nie spotkałby Emily. Gdyby wiedział jaka beznadziejna przyszłość go czeka Adam już dawno by wiedział o jego uczuciach. Teraz jest już za późno. Musi skończyć to co zaczął. Musi tam wrócić i przemieszczać się ślepo w labiryncie bez wyjścia.
Siedział skulony w całkowitej ciszy. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Sięgnął po niego "Emily dzwoni" - zignorował ją. Nie miał nastroju na rozmawianie z kimkolwiek, a już na pewno z przyczyną jego problemów.
Po chwili wpatrywania się w ekran telefonu, na którym widniały rożne ikonki postanowił ruszyć do miejsca, którego zawsze nienawidził.
***
Stał przed drzwiami małego baru, nad którymi wisiał już stary, wyblakły szyld. Wszedł do środka. Przy ladzie siedziało kilka pijanych mężczyzn, a wśród nich kobieta w skąpym stroju. Barman kątem oka spojrzał na osobę wchodzącą do pomieszczenia. Uśmiechnął się szeroko rozpoznając w Tommy'm starego znajomego. Po chwili blondyn znalazł się przy ladzie. Usiadł na jednym z krzeseł
- Witam, co cię do mnie sprowadza ? - zapytał już lekko pijany barman
- Cześć Gary - postarał się o nikły uśmiech a potem na jego twarz znowu wstąpił ten sam, ponury wyraz twarzy
- Coś się stało? - zapytał sięgając po dwa kieliszki
- Zwykłą wódkę? - zdziwił się Tommy widząc jak mężczyzna nalewa do nich przezroczystą ciecz.
- Niestety, przyszedłeś do baru, który niedługo splajtuje a nie do bogatej restauracji - zaśmiał się - No to opowiadaj. Dziewczyna?
- Nie ważne. Mam pytanie. Znasz Emily Tenye?
Gary zaśmiał się - Ją zna chyba całe miasto
- Czemu ? - zdziwił się
- Nie daj się oszukać - odpowiedział szeptem
Tommy zmarszczył czoło, nie zrozumiał co Gary miał na myśli. Nim zdążył zapytać o co mu chodziło obraz przed jego oczami rozmazał się. Poczuł niesamowity ból w okolicach łopatek. Stracił przytomność.
***
W hotelowym pokoju panowała całkowita ciemność. Od czasu do czasu światło reflektorów samochodu przejeżdżającego przez szosę rozświetlało pomieszczenie. Brunet sięgnął po swój telefon i zerknął na wyświetlacz "0 wiadomości". Wciąż idiotycznie czekał na jakikolwiek znak od Tommy'ego.
Wróci. Musi wrócić
Powtarzał. Lecz nie tylko dręczyła go sprawa z Tommy'm, ale jego sumienie. Tak bardzo nienawidził kłamać. A już na pewno kiedy chodziło o na prawdę silne uczucia. Spojrzał na Sauli'ego. Pogrążony w śnie i nieświadom niczego co dzieje się w sercu Lamberta. Przewrócił się na drugi bok i starał się zasnąć. Po chwili ciężkie powieki przysłoniły niebieskie tęczówki.
***
Dziewczyna już po raz kolejny wybierała numer Tommy'ego. Automatyczna sekretarka włączyła się już po raz piąty. Serce w jej piersi biło jak opętane. Gdy po raz kolejny miała zadzwonić do blondyna wyświetlił się nieznajomy numer. Odebrała a w słuchawce usłyszała męski głos.
- Nie martw się o niego
- Gdzie on jest, co z nim zrobiłeś?! - wykrzyczała dziewczyna
- Mówię, nie martw się - odburknął wściekle.
Nic więcej nie usłyszała. Mężczyzna rozłączył się.
Późno ale jestem :DD
Till ...nie żyjesz >.<
Agnieszko mi też jest żal Sauli'ego... Chociaaaaż.... nie jednak nie jest mi żal xD
Bardzo się cieszę, że podoba Wam się mój rysunek :D
A tak w ogóle, dziękuję za komentarze :) Nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo mnie podnoszą na duchu i mam świadomość tego, że nie piszę tylko dla siebie :D
Wiem, wiem..krótki ;-; Ale i tak zapraszam ! <3
__________________________________
Tommy siedział na wilgotnej ławce. Park, w którym przebywał niczym nie przypominał parku z zielonymi drzewami i przyjemną atmosferą. Otaczała go niewyobrażalna pustka, która również błądziła w jego wnętrzu. Powoli zaczynało się ściemniać. Niebo przybierało szarawy odcień. W tym momencie samotność nie była kojąca. Tommy pragnął by była przy nim osoba, która jak zawsze powie mu, że wszystko będzie dobrze. Która dałaby mu choć cień optymizmu.
Na co ja liczę? Odepchnąłem go tak po prostu. A może miałem jeszcze szansę? Miałem. Ale zmarnowałem ją i los chce się zemścić. Czemu jestem takim idiotą...
Skrył twarz w chłodnych dłoniach i wplótł palce w blond kosmyki. Pojedyncze, słone łzy kolejno spływały po jego policzkach. Żadne słowa nie mogłyby opisać co czuł w tej chwili w swoim sercu. Nienawiść. Pragnienie. Tęsknotę.
Jak mogłem być taki ślepy
Pragnął wszystko cofnąć. Wybudzić się z koszmaru. Wrócić do początku. Nie odszedłby od zespołu, nie spotkałby Emily. Gdyby wiedział jaka beznadziejna przyszłość go czeka Adam już dawno by wiedział o jego uczuciach. Teraz jest już za późno. Musi skończyć to co zaczął. Musi tam wrócić i przemieszczać się ślepo w labiryncie bez wyjścia.
Siedział skulony w całkowitej ciszy. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Sięgnął po niego "Emily dzwoni" - zignorował ją. Nie miał nastroju na rozmawianie z kimkolwiek, a już na pewno z przyczyną jego problemów.
Po chwili wpatrywania się w ekran telefonu, na którym widniały rożne ikonki postanowił ruszyć do miejsca, którego zawsze nienawidził.
***
Stał przed drzwiami małego baru, nad którymi wisiał już stary, wyblakły szyld. Wszedł do środka. Przy ladzie siedziało kilka pijanych mężczyzn, a wśród nich kobieta w skąpym stroju. Barman kątem oka spojrzał na osobę wchodzącą do pomieszczenia. Uśmiechnął się szeroko rozpoznając w Tommy'm starego znajomego. Po chwili blondyn znalazł się przy ladzie. Usiadł na jednym z krzeseł
- Witam, co cię do mnie sprowadza ? - zapytał już lekko pijany barman
- Cześć Gary - postarał się o nikły uśmiech a potem na jego twarz znowu wstąpił ten sam, ponury wyraz twarzy
- Coś się stało? - zapytał sięgając po dwa kieliszki
- Zwykłą wódkę? - zdziwił się Tommy widząc jak mężczyzna nalewa do nich przezroczystą ciecz.
- Niestety, przyszedłeś do baru, który niedługo splajtuje a nie do bogatej restauracji - zaśmiał się - No to opowiadaj. Dziewczyna?
- Nie ważne. Mam pytanie. Znasz Emily Tenye?
Gary zaśmiał się - Ją zna chyba całe miasto
- Czemu ? - zdziwił się
- Nie daj się oszukać - odpowiedział szeptem
Tommy zmarszczył czoło, nie zrozumiał co Gary miał na myśli. Nim zdążył zapytać o co mu chodziło obraz przed jego oczami rozmazał się. Poczuł niesamowity ból w okolicach łopatek. Stracił przytomność.
***
W hotelowym pokoju panowała całkowita ciemność. Od czasu do czasu światło reflektorów samochodu przejeżdżającego przez szosę rozświetlało pomieszczenie. Brunet sięgnął po swój telefon i zerknął na wyświetlacz "0 wiadomości". Wciąż idiotycznie czekał na jakikolwiek znak od Tommy'ego.
Wróci. Musi wrócić
Powtarzał. Lecz nie tylko dręczyła go sprawa z Tommy'm, ale jego sumienie. Tak bardzo nienawidził kłamać. A już na pewno kiedy chodziło o na prawdę silne uczucia. Spojrzał na Sauli'ego. Pogrążony w śnie i nieświadom niczego co dzieje się w sercu Lamberta. Przewrócił się na drugi bok i starał się zasnąć. Po chwili ciężkie powieki przysłoniły niebieskie tęczówki.
***
Dziewczyna już po raz kolejny wybierała numer Tommy'ego. Automatyczna sekretarka włączyła się już po raz piąty. Serce w jej piersi biło jak opętane. Gdy po raz kolejny miała zadzwonić do blondyna wyświetlił się nieznajomy numer. Odebrała a w słuchawce usłyszała męski głos.
- Nie martw się o niego
- Gdzie on jest, co z nim zrobiłeś?! - wykrzyczała dziewczyna
- Mówię, nie martw się - odburknął wściekle.
Nic więcej nie usłyszała. Mężczyzna rozłączył się.
poniedziałek, 6 maja 2013
18.Wierz mi.
Dobrze, zacznę może od przeprosin. Odcinek napisany był już w sobotę i miałam go wstawić niedzielę, ALE okazało się, że właśnie w niedziele odłączyli nam internet :(( To była moja pierwsza myśl "Cholera, Till mnie zabije O.o". Lecz nie tylko zawinił ten głupi Orange, który odłącza neta co 5 dni, ale też mój tata bo:
Była taka opcja, że pojedziemy do mojej siostry (mama miała coś załatwić) no i bym miała u niej neta, ale musiałyśmy czekać na telefon od mojego taty, który pojechał do Niemiec. No to my czekamy, czekamy...godzina 18...dalej telefonu nie ma. No to już raczej sobie nie pojedziemy... godzina 19...mama wreszcie się wkurzyła i sama zadzwoniła a tu co się okazało... mój ukochany tatuś zamiast zadzwonić do nas poszedł sobie na rybki ! >.<
To chyba jest dobre wytłumaczenie ;-;
PS - Wstawię tutaj taki namalowany prze ze mnie art :D Nudziło mi się, gdy nie miałam internetu. Wiem, że nie jest idealny i do ideału mu wieeeele brakuje, ale i tak jestem z niego najbardziej zadowolona :3
A i jeszcze co do Twojego komentarza Till. Przeczytałam go 3 razy, a dopiero przy 4 zrozumiałam treść xD I dodawaj szybko następny odcinek bo też możesz spłonąć >.<
Ok, koniec moich wywodów, zapraszam do czytania :)
_____________________________________
- Co takiego? - jęknął Adam - Skąd on..?
- Myślałem..że się ucieszysz - powiedział Isaac, czując, że nie będzie miło
Adam przeszył go morderczym spojrzeniem - Moja głowa pęka już przez Tommy'ego, a ja mam się teraz cieszyć, że mój facet będzie mi ją rozwalał do końca?!
- Adam! Przymknij się!
- Nie rozumiesz, że ja nie mam siły? - rzekł, ciężko wzdychając
- Adam! Cholera! - złapał Lamberta za ramiona - Twój facet to słyszał! - szarpnął go zmuszając do odwrócenia się. Drzwi do pokoju, w którym przebywał Sauli były otwarte. Chłopaka w nich nie było. Adam wyrwał się z uścisku i pobiegł do pokoju - Kurwa.. - warknął sam do siebie. Wszedł do pomieszczenia zamykając drzwi.
- Sauli? Kochanie..proszę - rzekł bezsilny. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich Koskinen.
- Adam! - uśmiechnął się i podszedł do Lamberta. Adam stał jak wryty. Nawet on, gdyby usłyszał takie słowa nie byłby zadowolony - Nie spodziewałeś się mnie, prawda? - rzekł blondyn obejmując bruneta i wtulając się w jego tors.
- Wcale.. - odparł przytulając swojego chłopaka
- O co prosiłeś? - spytał Sauli odsuwając się od Adama
- O nic już, nic nie słyszałeś?
- Nie, a coś ważnego? - odparł, a delikatny uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy - Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - zaśmiał się. Jezu, dziękuję hotelom za dźwiękoszczelne łazienki Pomyślał Adam uśmiechając się szeroko
- Nie nic. Jestem zaskoczony. Przecież miałeś mieś te sesje.
- Tak, ale dostałem taki mały urlop. Pomyślałem, że wykorzystam wolną chwilę. Zacząłem tęsknić - odparł i zbliżył się do Lamberta. Naprał ustami na ciepłe wargi Adama i zaplótł swoje dłonie za jego karkiem. Dłonie bruneta spoczęła na bokach chłopaka. Trwali w pocałunku dłuższą chwilę, nagle Sauli jednym ruchem zdjął z Adama kurtkę i rozpoczął rozpinanie bluzy. Lambert odsunął się nieznacznie.
- Nie. Przepraszam - wyszeptał. Odwrócił się i sięgnął po leżącą na podłodze skórzaną kurtkę by powiesić ją na wieszaku.
- Adam? Co się dzieje? - spytał Sauli
- Po prostu nie teraz - odparł. Odwrócił się przodem do chłopaka i spojrzał w jego szaro-niebieskie tęczówki - Jestem zmęczony. Przepraszam
- W porządku - powiedział. Pocałował bruneta w policzek i ruszył w stronę łóżka.
- Zaraz przyjdę. Nie zaśnij. Muszę z tobą porozmawiać - powiedział Adam. Po chwili wyszedł z pokoju zostawiając Sauli'ego samego.
***
- Nie zbliżaj się do niej - warknął Tommy patrząc w oczy swojego największego wroga. Znajdowali się w starym budynku. Panował półmrok. Ratliff pomimo swojego wzrostu i delikatnej postury nie chciał pokazywać swojej słabości. Choć Drake był od niego dwa razy silniejszy nie bał się stanąć z nim twarzą w twarz. Od zawsze wdawał się w bójki przez to, że nie umiał przyznać się do swojej niższości lub bezsilności. Czasem trzeba było pokazać pokorę.
- Nie rozmawiam z takimi jak ty za darmo - odparł z wrogim uśmieszkiem. Tommy wyjął z kieszeni gruby plik banknotów i przekazał go mężczyźnie - No, no, no... A teraz spieprzaj! - Pchnął blondyna i zaciągnął się dymem papierosowym. Zaczął liczyć pieniądze, które trzymał w pokaleczonej dłoni. Tommy podszedł do niego. Pchnął go tak, że ten zderzył się z poniszczoną, starą ścianą. Blondyn znalazł się na przeciw mężczyzny, wyciągnął schowaną w głębokiej kieszeni bluzy broń i przyłożył ją do skroni Drake'a.
- Możesz zdzierać ze mnie pieniądze, szantażować, ale nawet nie próbuj dotknąć Emily. Rozumiesz?! - ostatnio słowo wypowiedział głośnym wrzaskiem. Patrzył na Drake'a. Przerażał go jego spokój. Wciąż miał na twarzy ten złośliwy uśmiech
- No strzel - powiedział unosząc brew. Dłoń blondyna zaczęła drżeć - Jesteś tak samo słaby jak kiedyś. Nie zmieniłeś się Ratliff - złapał Tommy'ego za dłoń, w której ten trzymał wciąż broń. Wyrwał mu przedmiot i schował z powrotem do kieszeni blondyna - Lepiej jej nie zgub. Nie każdy będzie tak litościwy jak ja - odsłonił rząd białych zębów. Narzucił czarny kaptur i nie spoglądając na Ratliff'a wyszedł z budynku.
***
Brunet przemierzał korytarz w poszukiwaniu pokoju oznaczonego numerem 37. Bał się reakcji menadżera, który nie da żyć Tommy'emu, gdy dowie się, że ten nie chciał przyjechać. Po chwili stanął przed owymi drzwiami. Bał się zapukać. Nagle drzwi otworzyły się.
- O, Adam, właśnie miałem do ciebie iść - rzekł mężczyzna stojący w progu - Wchodź - Lambert wszedł do małego, hotelowego pokoju.
- Mam dla ciebie złą wiadomość - powiedział Adam odwracając wzrok
- Tak?
- Tommy'ego nie ma
- Co proszę? - zmarszczył brwi - Sam powiedziałeś, że jedzie. Co mu odbiło?
- Wiedziałem, że nie będziesz zadowolony, ale co ja mogłem zrobić? - odparł Adam
- Cholera. Jak ty sobie to wyobrażasz?! Na twoje zawołanie nie znajdziemy nowego gitarzysty - warknął
- To się postaramy - podniósł ton głosu - Prosiłem go dużo razy. Nie mogę mu rozkazywać. Jak nie chce to nie.
- Ale sobie moment znalazł - odburknął - Zadzwonię jutro do niego. A teraz zejdź mi z oczu
Adam nacisnął klamkę. Zatrzymał się, jakby chciał coś powiedzieć, lecz po chwili wyszedł z pomieszczenia. W następnym pokoju ponownie nie będzie go czekała miła rozmowa. Przeklinał w myślach ten dzień. Chciał żeby jak najszybciej się skończył. Wszedł do pokoju, który dzielił ze swoim chłopakiem. Sauli siedział na fotelu i przeglądał wpisy na twitterze. Gdy zobaczył Lamberta odłożył komórkę i ziewnął cicho - Dobra, o czym chciałeś porozmawiać, bo jestem śpiący.
Adam kucnął przed Saulim i oparł dłonie na jego kolanach - Na wstępie, chcę powiedzieć, że bardzo cię kocham - szepnął, czując niemiłe pieczenie pod powiekami
- Adam? - spytał niepewnie, czując, że zaraz jego serce dostanie porządnego kopa.
- Pocałowałem Tommy'ego - powiedział cicho
- Skarbie... - westchnął blondyn. To słowo pierwszy raz nie ucieszyło Lamberta - Zaczynam czuć się jak idiota. Jakbym zmuszał cię do kochania mnie
- Przecież wiesz, że tak nie jest
- Nie wiem. Adam, nie wiem - odparł.
Adam wstał, złapał Sauli'ego za nadgarstki i pociągnął do siebie. Blondyn wylądował na jego torsie.
- Kocham cię. Wiem, że ostatnio oddalamy się od siebie, ale to nie chodzi o to, że cię nie chcę. Uwierz mi.
- Chcę ci wierzyć.
- Proszę ... - szepnął. Objął Sauli'ego w pasie i delikatnie złączył swoje wargi z jego w długim pocałunku.
Adama zalała ogromna fala złości przez to, w jak wielkim kłamstwie się pogrąża.
Była taka opcja, że pojedziemy do mojej siostry (mama miała coś załatwić) no i bym miała u niej neta, ale musiałyśmy czekać na telefon od mojego taty, który pojechał do Niemiec. No to my czekamy, czekamy...godzina 18...dalej telefonu nie ma. No to już raczej sobie nie pojedziemy... godzina 19...mama wreszcie się wkurzyła i sama zadzwoniła a tu co się okazało... mój ukochany tatuś zamiast zadzwonić do nas poszedł sobie na rybki ! >.<
To chyba jest dobre wytłumaczenie ;-;
PS - Wstawię tutaj taki namalowany prze ze mnie art :D Nudziło mi się, gdy nie miałam internetu. Wiem, że nie jest idealny i do ideału mu wieeeele brakuje, ale i tak jestem z niego najbardziej zadowolona :3
A i jeszcze co do Twojego komentarza Till. Przeczytałam go 3 razy, a dopiero przy 4 zrozumiałam treść xD I dodawaj szybko następny odcinek bo też możesz spłonąć >.<
Ok, koniec moich wywodów, zapraszam do czytania :)
_____________________________________
- Co takiego? - jęknął Adam - Skąd on..?
- Myślałem..że się ucieszysz - powiedział Isaac, czując, że nie będzie miło
Adam przeszył go morderczym spojrzeniem - Moja głowa pęka już przez Tommy'ego, a ja mam się teraz cieszyć, że mój facet będzie mi ją rozwalał do końca?!
- Adam! Przymknij się!
- Nie rozumiesz, że ja nie mam siły? - rzekł, ciężko wzdychając
- Adam! Cholera! - złapał Lamberta za ramiona - Twój facet to słyszał! - szarpnął go zmuszając do odwrócenia się. Drzwi do pokoju, w którym przebywał Sauli były otwarte. Chłopaka w nich nie było. Adam wyrwał się z uścisku i pobiegł do pokoju - Kurwa.. - warknął sam do siebie. Wszedł do pomieszczenia zamykając drzwi.
- Sauli? Kochanie..proszę - rzekł bezsilny. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich Koskinen.
- Adam! - uśmiechnął się i podszedł do Lamberta. Adam stał jak wryty. Nawet on, gdyby usłyszał takie słowa nie byłby zadowolony - Nie spodziewałeś się mnie, prawda? - rzekł blondyn obejmując bruneta i wtulając się w jego tors.
- Wcale.. - odparł przytulając swojego chłopaka
- O co prosiłeś? - spytał Sauli odsuwając się od Adama
- O nic już, nic nie słyszałeś?
- Nie, a coś ważnego? - odparł, a delikatny uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy - Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - zaśmiał się. Jezu, dziękuję hotelom za dźwiękoszczelne łazienki Pomyślał Adam uśmiechając się szeroko
- Nie nic. Jestem zaskoczony. Przecież miałeś mieś te sesje.
- Tak, ale dostałem taki mały urlop. Pomyślałem, że wykorzystam wolną chwilę. Zacząłem tęsknić - odparł i zbliżył się do Lamberta. Naprał ustami na ciepłe wargi Adama i zaplótł swoje dłonie za jego karkiem. Dłonie bruneta spoczęła na bokach chłopaka. Trwali w pocałunku dłuższą chwilę, nagle Sauli jednym ruchem zdjął z Adama kurtkę i rozpoczął rozpinanie bluzy. Lambert odsunął się nieznacznie.
- Nie. Przepraszam - wyszeptał. Odwrócił się i sięgnął po leżącą na podłodze skórzaną kurtkę by powiesić ją na wieszaku.
- Adam? Co się dzieje? - spytał Sauli
- Po prostu nie teraz - odparł. Odwrócił się przodem do chłopaka i spojrzał w jego szaro-niebieskie tęczówki - Jestem zmęczony. Przepraszam
- W porządku - powiedział. Pocałował bruneta w policzek i ruszył w stronę łóżka.
- Zaraz przyjdę. Nie zaśnij. Muszę z tobą porozmawiać - powiedział Adam. Po chwili wyszedł z pokoju zostawiając Sauli'ego samego.
***
- Nie zbliżaj się do niej - warknął Tommy patrząc w oczy swojego największego wroga. Znajdowali się w starym budynku. Panował półmrok. Ratliff pomimo swojego wzrostu i delikatnej postury nie chciał pokazywać swojej słabości. Choć Drake był od niego dwa razy silniejszy nie bał się stanąć z nim twarzą w twarz. Od zawsze wdawał się w bójki przez to, że nie umiał przyznać się do swojej niższości lub bezsilności. Czasem trzeba było pokazać pokorę.
- Nie rozmawiam z takimi jak ty za darmo - odparł z wrogim uśmieszkiem. Tommy wyjął z kieszeni gruby plik banknotów i przekazał go mężczyźnie - No, no, no... A teraz spieprzaj! - Pchnął blondyna i zaciągnął się dymem papierosowym. Zaczął liczyć pieniądze, które trzymał w pokaleczonej dłoni. Tommy podszedł do niego. Pchnął go tak, że ten zderzył się z poniszczoną, starą ścianą. Blondyn znalazł się na przeciw mężczyzny, wyciągnął schowaną w głębokiej kieszeni bluzy broń i przyłożył ją do skroni Drake'a.
- Możesz zdzierać ze mnie pieniądze, szantażować, ale nawet nie próbuj dotknąć Emily. Rozumiesz?! - ostatnio słowo wypowiedział głośnym wrzaskiem. Patrzył na Drake'a. Przerażał go jego spokój. Wciąż miał na twarzy ten złośliwy uśmiech
- No strzel - powiedział unosząc brew. Dłoń blondyna zaczęła drżeć - Jesteś tak samo słaby jak kiedyś. Nie zmieniłeś się Ratliff - złapał Tommy'ego za dłoń, w której ten trzymał wciąż broń. Wyrwał mu przedmiot i schował z powrotem do kieszeni blondyna - Lepiej jej nie zgub. Nie każdy będzie tak litościwy jak ja - odsłonił rząd białych zębów. Narzucił czarny kaptur i nie spoglądając na Ratliff'a wyszedł z budynku.
***
Brunet przemierzał korytarz w poszukiwaniu pokoju oznaczonego numerem 37. Bał się reakcji menadżera, który nie da żyć Tommy'emu, gdy dowie się, że ten nie chciał przyjechać. Po chwili stanął przed owymi drzwiami. Bał się zapukać. Nagle drzwi otworzyły się.
- O, Adam, właśnie miałem do ciebie iść - rzekł mężczyzna stojący w progu - Wchodź - Lambert wszedł do małego, hotelowego pokoju.
- Mam dla ciebie złą wiadomość - powiedział Adam odwracając wzrok
- Tak?
- Tommy'ego nie ma
- Co proszę? - zmarszczył brwi - Sam powiedziałeś, że jedzie. Co mu odbiło?
- Wiedziałem, że nie będziesz zadowolony, ale co ja mogłem zrobić? - odparł Adam
- Cholera. Jak ty sobie to wyobrażasz?! Na twoje zawołanie nie znajdziemy nowego gitarzysty - warknął
- To się postaramy - podniósł ton głosu - Prosiłem go dużo razy. Nie mogę mu rozkazywać. Jak nie chce to nie.
- Ale sobie moment znalazł - odburknął - Zadzwonię jutro do niego. A teraz zejdź mi z oczu
Adam nacisnął klamkę. Zatrzymał się, jakby chciał coś powiedzieć, lecz po chwili wyszedł z pomieszczenia. W następnym pokoju ponownie nie będzie go czekała miła rozmowa. Przeklinał w myślach ten dzień. Chciał żeby jak najszybciej się skończył. Wszedł do pokoju, który dzielił ze swoim chłopakiem. Sauli siedział na fotelu i przeglądał wpisy na twitterze. Gdy zobaczył Lamberta odłożył komórkę i ziewnął cicho - Dobra, o czym chciałeś porozmawiać, bo jestem śpiący.
Adam kucnął przed Saulim i oparł dłonie na jego kolanach - Na wstępie, chcę powiedzieć, że bardzo cię kocham - szepnął, czując niemiłe pieczenie pod powiekami
- Adam? - spytał niepewnie, czując, że zaraz jego serce dostanie porządnego kopa.
- Pocałowałem Tommy'ego - powiedział cicho
- Skarbie... - westchnął blondyn. To słowo pierwszy raz nie ucieszyło Lamberta - Zaczynam czuć się jak idiota. Jakbym zmuszał cię do kochania mnie
- Przecież wiesz, że tak nie jest
- Nie wiem. Adam, nie wiem - odparł.
Adam wstał, złapał Sauli'ego za nadgarstki i pociągnął do siebie. Blondyn wylądował na jego torsie.
- Kocham cię. Wiem, że ostatnio oddalamy się od siebie, ale to nie chodzi o to, że cię nie chcę. Uwierz mi.
- Chcę ci wierzyć.
- Proszę ... - szepnął. Objął Sauli'ego w pasie i delikatnie złączył swoje wargi z jego w długim pocałunku.
Adama zalała ogromna fala złości przez to, w jak wielkim kłamstwie się pogrąża.
czwartek, 2 maja 2013
17."Miła" niespodzianka.
Kurde, za taką przerwę powinnam iść do piekła xD Przepraszam, chciałam coś napisać, ale po pierwsze nie mogłam znaleźć dobrej chwili, a po drugie ciągle gdy siadałam do klawiatury pisałam tylko jedno zdanie, a reszta po prostu nie wiem dokąd wylatywała z mojej głowy. Przez to, że się tak opuściłam, najprawdopodobniej wstawię następny odcinek jeszcze w tym tygodniu ;) Tak w nagrodę za czekanie.
Witam Cię Agnieszko! Dziękuję. Bardzo się cieszę, że zainteresowało Cię moje opowiadanie. Do tej pory towarzyszyła mi tylko kochana Till, która cierpliwie czekała na odcinki i znosiła długie przerwy. Teraz już będziecie dwie xD
PS-weszłam na Twojego bloga. Jeśli pozwolisz to będę Cię katować różnymi filmikami byś je przetłumaczyła, bo sama jestem kiepska z angielskiego xp
Till - Haha, no prędzej czy później Tommy musi dostać w jego "chudy tyłek". Zawsze tak jest xD Ale muszę Cię zmartwić, że będzie trochę inaczej. No ale myślę, że się spodoba ;D
Dobra, kończę wywody bo zaraz powstanie nowe opowiadanie xD
Trochę mało, ale zawsze coś. Zapraszam do czytania :)
______________________
Adam wpatrywał się w białą przestrzeń za małym oknem lecącego samolotu. Co chwila mrużył oczy. Leniwie spojrzał na pasażera siedzącego obok niego. Brian chrupał małe orzeszki, które przyniosła mu niedawno Stewardessa.
- Brian? - London zwrócił się w stronę wokalisty - Możesz mnie przepuścić, muszę do toalety
- Pewnie - brunet wstał i wypuścił Lamberta otrzepując czarną bluzę z małych okruszków.
Adam szybkim krokiem szedł między rzędami siedzeń. W końcu dotarł do drzwi, za którymi znajdowała się mała łazienka. Nacisnął klamkę, wszedł do środka i zamknął kluczykiem drzwi. Odwrócił się i spojrzał w małe lustro wiszące na białej ścianie. Czarne kosmyki włosów opadały na zmęczoną twarz pokrytą cienką warstwą fluidu. Zaczął się zastanawiać po co w ogóle tutaj przyszedł. Jeśli wiedziałby, że zobaczy w lustrze taki widok nie ruszyłby się z miejsca. Po niecałych pięciu minutach wyszedł z pomieszczenia i poszedł w stronę swojego siedzenia.
- Siadaj, zaraz lądujemy - odezwał się Brian wpuszczając Lamberta na jego miejsce.
- To dobrze. Mam już dosyć - rzekł odwracając wzrok
- Lecimy tylko 3 godziny
- To mi wystarczy - odparł obojętnie. Choć chciał na Brianie zrobić dobre wrażenie, by nie zniechęcił się do zespołu, dziś nie starał się nawet udawać. Jego humor gasł z dnia na dzień.
***
Niski blondyn wszedł do pomieszczenia, w którym panowała głucha cisza. Zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Zrobił krok na przód i powiesił ja na wieszaku. Nagle usłyszał cichy szloch dobiegający z drugiego pomieszczenia. Szybko ruszył w jego stronę.
- Emily? - zawołał, po chwili zobaczył skuloną na sofie dziewczynę. Jej ramiona unosiły się pod wpływem płaczu. Nawet nie spojrzała na Ratliffa. Tommy szybko znalazł się przy brunetce - Emily, co się stało? - spytał spokojnie. Dziwił się, czemu jest aż tak spokojny.
- Nic - odparł cicho
- Emily.. - odgarnął włosy z jej twarzy i ujął podbródek. Spojrzał w zielone oczy, w których były łzy. Spojrzał na jej ramie - Jezu, Emily! Co się stało? Powiedz mi - z krótkiej, czerwonej rany sączyła się krew.
- Drake.. - wyszeptała - Był tu.. - Oddech Emily zaczął przyśpieszać, a w oczach pojawiły się kolejne słone łzy. Tommy szybko objął dziewczynę i przytulił do swojego ciała. Gładził jej miękkie włosy, słysząc jak się uspokaja. Gdy przestał słyszeć ciche łkanie odsunął się - Nie płacz już - popatrzyła na niego, kąciki jest ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Ratliff odpowiedział tym samym.
- Poczekaj chwilę - rzekł i wstał z sofy. Ruszył w stronę łazienki. Po chwili wrócił trzymając w ręku wodę utlenioną i bandaż. Usiadł po lewej stronie Emily, tam gdzie znajdywała się rana. Zaczął delikatnie ją przemywać, na co dziewczyna reagowała syknięciem. Następnie zaczął owijać ranę bandażem.
- Dziękuję - rzekła dziewczyna przyglądając się czynnościom Ratliff'a
- Nie dziękuj - Tommy zbliżył się do twarzy dziewczyny. Po chwili złączył swe usta z ciepłymi, jeszcze drżącymi wargami Emily. Nagle odsunął się.
- Co on tu robił? - spytał
- Dopytywał się o pieniądze. Oddałam wszystko co miałam, ale on chciał więcej - odparła
- Jak tylko spotkam skurwiela ..
No tak...tylko co ja sam zrobię?
- Nie musiałeś tu zostawać.
- Musiałem. Nawet nie próbuj zaprzeczać.
- Ale co my teraz zrobimy? On nie da nam żyć
- Pieniądze na moim koncie powinny mu wystarczyć. Spłacę ten dług jak najszybciej.
- Tommy! Nie możesz
- A masz jakiś inny pomysł? Chętnie posłucham.
Emily nie odezwała się. Patrzyła na Tommy'ego tak, jakby ponownie miała zalać się łzami.
- Nie pora teraz na płacz - rzekł blondyn
***
Adam i Brian szli wąskim chodnikiem taszcząc za sobą po jednej walizce. Musieli dotrzeć aż do Nowego Jorku, gdzie niedługą będą mieli wiele koncertów. Adam wątpił w to, że Tommy się na nich pojawi i ta myśl coraz bardziej go przygnębiała. W końcu dotarli do jednego z hotelów, gdzie przebywała reszta zespołu. Weszli do środka i poszli w stronę recepcji.
- Dzień dobry - rzekł straszy mężczyzna, uśmiechnął się do Lamberta
- Dzień dobry. Adam Lambert i Brian London, są dla nas pokoje? - spytał Adam
- Oczywiście - mężczyzna sięgnął po dwie pary kluczy i wręczył je Brianowi i Lambertowi. Oboje ruszyli na górne piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje.
Szli ramie w ramie szerokim korytarzem. Nagle Adam dostrzegł stojącego na końcu korytarza Isaaca, który po chwili ruszył w stronę muzyków.
- Cześć Adam ! - zawołał. Lambert podniósł rękę na znak przywitania. Po chwili Carpenter stanął na przeciw mężczyzn. Spojrzał na Briana. Wyciągnął w jego stronę dłoń - Isaac - uśmiechnął się ciepło
- Brian - odparł keyboardzista
- Gdzie Tommy? - spytał Isaac.
- Nie ma - odparł Adam - Nie przyjechał
- Jak to? Menadżer go zabije.
- To był jego wybór. Nie chciałem go zmuszać.
- Adam! Za trzy dni mamy pierwszy koncert!
- Nie miej pretensji do mnie! Może miałem, go wziąć za rękę i powiedzieć jak nie pojedziesz to nie dostaniesz lizaka?! - podniósł głos
- W końcu po to tam pojechałeś. Dobra, nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też
- Ja może już pójdę do swojego pokoju - rzekł Brian opuszczając mężczyzn
- Adam, może to nie najlepsza pora, ale mamy dla ciebie taką jakby niespodziankę - powiedział Isaac. Chociaż jego mina nie wróżyła na prawdę miłej niespodzianki - Sauli tu jest.
Witam Cię Agnieszko! Dziękuję. Bardzo się cieszę, że zainteresowało Cię moje opowiadanie. Do tej pory towarzyszyła mi tylko kochana Till, która cierpliwie czekała na odcinki i znosiła długie przerwy. Teraz już będziecie dwie xD
PS-weszłam na Twojego bloga. Jeśli pozwolisz to będę Cię katować różnymi filmikami byś je przetłumaczyła, bo sama jestem kiepska z angielskiego xp
Till - Haha, no prędzej czy później Tommy musi dostać w jego "chudy tyłek". Zawsze tak jest xD Ale muszę Cię zmartwić, że będzie trochę inaczej. No ale myślę, że się spodoba ;D
Dobra, kończę wywody bo zaraz powstanie nowe opowiadanie xD
Trochę mało, ale zawsze coś. Zapraszam do czytania :)
______________________
Adam wpatrywał się w białą przestrzeń za małym oknem lecącego samolotu. Co chwila mrużył oczy. Leniwie spojrzał na pasażera siedzącego obok niego. Brian chrupał małe orzeszki, które przyniosła mu niedawno Stewardessa.
- Brian? - London zwrócił się w stronę wokalisty - Możesz mnie przepuścić, muszę do toalety
- Pewnie - brunet wstał i wypuścił Lamberta otrzepując czarną bluzę z małych okruszków.
Adam szybkim krokiem szedł między rzędami siedzeń. W końcu dotarł do drzwi, za którymi znajdowała się mała łazienka. Nacisnął klamkę, wszedł do środka i zamknął kluczykiem drzwi. Odwrócił się i spojrzał w małe lustro wiszące na białej ścianie. Czarne kosmyki włosów opadały na zmęczoną twarz pokrytą cienką warstwą fluidu. Zaczął się zastanawiać po co w ogóle tutaj przyszedł. Jeśli wiedziałby, że zobaczy w lustrze taki widok nie ruszyłby się z miejsca. Po niecałych pięciu minutach wyszedł z pomieszczenia i poszedł w stronę swojego siedzenia.
- Siadaj, zaraz lądujemy - odezwał się Brian wpuszczając Lamberta na jego miejsce.
- To dobrze. Mam już dosyć - rzekł odwracając wzrok
- Lecimy tylko 3 godziny
- To mi wystarczy - odparł obojętnie. Choć chciał na Brianie zrobić dobre wrażenie, by nie zniechęcił się do zespołu, dziś nie starał się nawet udawać. Jego humor gasł z dnia na dzień.
***
Niski blondyn wszedł do pomieszczenia, w którym panowała głucha cisza. Zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Zrobił krok na przód i powiesił ja na wieszaku. Nagle usłyszał cichy szloch dobiegający z drugiego pomieszczenia. Szybko ruszył w jego stronę.
- Emily? - zawołał, po chwili zobaczył skuloną na sofie dziewczynę. Jej ramiona unosiły się pod wpływem płaczu. Nawet nie spojrzała na Ratliffa. Tommy szybko znalazł się przy brunetce - Emily, co się stało? - spytał spokojnie. Dziwił się, czemu jest aż tak spokojny.
- Nic - odparł cicho
- Emily.. - odgarnął włosy z jej twarzy i ujął podbródek. Spojrzał w zielone oczy, w których były łzy. Spojrzał na jej ramie - Jezu, Emily! Co się stało? Powiedz mi - z krótkiej, czerwonej rany sączyła się krew.
- Drake.. - wyszeptała - Był tu.. - Oddech Emily zaczął przyśpieszać, a w oczach pojawiły się kolejne słone łzy. Tommy szybko objął dziewczynę i przytulił do swojego ciała. Gładził jej miękkie włosy, słysząc jak się uspokaja. Gdy przestał słyszeć ciche łkanie odsunął się - Nie płacz już - popatrzyła na niego, kąciki jest ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Ratliff odpowiedział tym samym.
- Poczekaj chwilę - rzekł i wstał z sofy. Ruszył w stronę łazienki. Po chwili wrócił trzymając w ręku wodę utlenioną i bandaż. Usiadł po lewej stronie Emily, tam gdzie znajdywała się rana. Zaczął delikatnie ją przemywać, na co dziewczyna reagowała syknięciem. Następnie zaczął owijać ranę bandażem.
- Dziękuję - rzekła dziewczyna przyglądając się czynnościom Ratliff'a
- Nie dziękuj - Tommy zbliżył się do twarzy dziewczyny. Po chwili złączył swe usta z ciepłymi, jeszcze drżącymi wargami Emily. Nagle odsunął się.
- Co on tu robił? - spytał
- Dopytywał się o pieniądze. Oddałam wszystko co miałam, ale on chciał więcej - odparła
- Jak tylko spotkam skurwiela ..
No tak...tylko co ja sam zrobię?
- Nie musiałeś tu zostawać.
- Musiałem. Nawet nie próbuj zaprzeczać.
- Ale co my teraz zrobimy? On nie da nam żyć
- Pieniądze na moim koncie powinny mu wystarczyć. Spłacę ten dług jak najszybciej.
- Tommy! Nie możesz
- A masz jakiś inny pomysł? Chętnie posłucham.
Emily nie odezwała się. Patrzyła na Tommy'ego tak, jakby ponownie miała zalać się łzami.
- Nie pora teraz na płacz - rzekł blondyn
***
Adam i Brian szli wąskim chodnikiem taszcząc za sobą po jednej walizce. Musieli dotrzeć aż do Nowego Jorku, gdzie niedługą będą mieli wiele koncertów. Adam wątpił w to, że Tommy się na nich pojawi i ta myśl coraz bardziej go przygnębiała. W końcu dotarli do jednego z hotelów, gdzie przebywała reszta zespołu. Weszli do środka i poszli w stronę recepcji.
- Dzień dobry - rzekł straszy mężczyzna, uśmiechnął się do Lamberta
- Dzień dobry. Adam Lambert i Brian London, są dla nas pokoje? - spytał Adam
- Oczywiście - mężczyzna sięgnął po dwie pary kluczy i wręczył je Brianowi i Lambertowi. Oboje ruszyli na górne piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje.
Szli ramie w ramie szerokim korytarzem. Nagle Adam dostrzegł stojącego na końcu korytarza Isaaca, który po chwili ruszył w stronę muzyków.
- Cześć Adam ! - zawołał. Lambert podniósł rękę na znak przywitania. Po chwili Carpenter stanął na przeciw mężczyzn. Spojrzał na Briana. Wyciągnął w jego stronę dłoń - Isaac - uśmiechnął się ciepło
- Brian - odparł keyboardzista
- Gdzie Tommy? - spytał Isaac.
- Nie ma - odparł Adam - Nie przyjechał
- Jak to? Menadżer go zabije.
- To był jego wybór. Nie chciałem go zmuszać.
- Adam! Za trzy dni mamy pierwszy koncert!
- Nie miej pretensji do mnie! Może miałem, go wziąć za rękę i powiedzieć jak nie pojedziesz to nie dostaniesz lizaka?! - podniósł głos
- W końcu po to tam pojechałeś. Dobra, nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też
- Ja może już pójdę do swojego pokoju - rzekł Brian opuszczając mężczyzn
- Adam, może to nie najlepsza pora, ale mamy dla ciebie taką jakby niespodziankę - powiedział Isaac. Chociaż jego mina nie wróżyła na prawdę miłej niespodzianki - Sauli tu jest.
wtorek, 16 kwietnia 2013
16.Bolesna cisza
Hejo! Znowu przepraszam za przerwę. Mam okropnie dużo obowiązków i przygotowuję się do konkursu, więc nie mam czasu. Rozdział krótki. Chciałam wydobyć coś więcej, ale nic z tego. Przepraszam ;_;
_____________________________________
- Halo? - w telefonie rozbrzmiał męski głos
_____________________________________
- Halo? - w telefonie rozbrzmiał męski głos
- Cześć, tu Adam. Gdzie jesteś? Za godzinę mamy samolot - brunet ściskał w dłoni biały telefon należący do Lisy
- Przepraszam. Stoję w korkach. Jestem nie daleko
- Dobrze. Czekam - rozłączył się i oddał dziewczynie jej własność. Westchnął cicho i spojrzał w okno - Tommy nie dzwonił? - spytał
- Nie. Przecież i tak nie jedzie - odparła cicho
- Wiem. Chciałem się tylko pożegnać - rzekł, siadając na parapecie
- Pewnie menadżer nie będzie zadowolony..
- Nie zadowolony to mało powiedziane. Będzie wściekły. Nie chciałbym być na miejscy Tommy'ego.
- A może jeszcze da się go przekonać
- Nie Lisa. To dorosły facet, wie co robi - nagle usłyszeli szelest przekręcanego klucza i kroki. W progu stanął Tommy. Nie spoglądając na Lamberta usiadł na sofie. Wziął pilot do ręki i włączył telewizor
- O której masz samolot? - spytał obojętnym tonem
- O 14:30
- Mogę cię podwieźć jak chcesz
- Nie trzeba. Jadę już z Brian'em
- Jak chcesz - przeglądał kolejne kanały, aż wreszcie zatrzymał się na teledysku ulubionej piosenki Adama. Brunet nawet nie spojrzał na Ratliff'a, tępo wpatrywał się w szosę za oknem. Po chwili na przeciwko domu zatrzymał się czarny samochód. Ciemnoskóry mężczyzna wysiadł z auta i poszedł w stronę drzwi. Lisa bez wahania ruszyła przywitać przyjaciela. Adam spojrzał na Tommy'ego. Czując ucisk w gardle wydusił z siebie - Przepraszam
Tommy uniósł wzrok - Nie musisz - po chwili znów spojrzał na ekran telewizora
- Wiem, że zachowałem się jak dupek
- Stało się. Czasu nie cofniesz
Lambert nie zdążył odpowiedzieć, w pokoju zjawił się Brian wraz ze swoją dziewczyną. Adam kiwnął głową na znak przywitania i uśmiechnął się sztucznie.
- Coś się stało? - spytał Brian widząc napiętą sytuację między muzykami
- Nie, wszystko okej - odparł wokalista - Jedziemy twoim samochodem? - spytał, chcąc się upewnić
- No właśnie jest problem. Okazało się, że moja kuzynka zabiera się z nami i nie mamy już miejsca w samochodzie. Wybacz - dodał po chwili milczenia.
- Tommy. Weźmiesz mój samochód i może odwieziesz Adama? - spytała Lisa spoglądając na blondyna, przeniosła wzrok na Adama, który czuł się wyraźnie zmieszany. Wiedział, że to pożegnanie nie będzie łatwe, a w drodze na lotnisko na pewno nie usiedzi cicho.
Tommy nie odpowiedział. Wstał, wziął kluczyki do samochodu siostry i wyszedł z pomieszczenia
- Zbierajmy się. Mamy mało czasu - rzekł Brian i ruszył za Tommy'm
Adam narzucił na siebie ciemną kurtkę, złapał małą walizkę i jako ostatnio wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi. Tommy czekał już w niebieskim samochodzie, do którego po chwili wsiadł Lambert. Rzucił na tylne siedzenia walizkę i kątem oka spojrzał na blondyna wciąż patrzącego przed siebie. Westchnął pod nosem i odwrócił wzrok zawieszając go na jednym z wysokich budynków.
Minęła połowa drogi. Cisza była najboleśniejszymi dialogiem prowadzonym między nimi. Odkąd wyjechali z domu Ratliff'ów, ani Adam, ani Tommy nie odezwali się do siebie słowem. Lambert próbował dobrać słowa i rozpocząć rozmowę, ale każda próba kończyła się cichym westchnięciem.
- Tommy?
Cisza
- Tommy? Nie chcę się z tobą kłócić.
Blondyn rozchylił wargi, chcąc coś powiedzieć, ale nie wydobył z siebie żadnego słowa.
- Ja na prawdę nie miałem tego na myśli
- Zrozum wreszcie. Słowa czasem bolą bardziej niż czyny.
- Nie myślałem tak
- Inaczej to wyglądało. Wiesz co? Nie chcę już o tym rozmawiać - Tommy ścisną mocniej palce na obręczy kierownicy
Tommy uniósł wzrok - Nie musisz - po chwili znów spojrzał na ekran telewizora
- Wiem, że zachowałem się jak dupek
- Stało się. Czasu nie cofniesz
Lambert nie zdążył odpowiedzieć, w pokoju zjawił się Brian wraz ze swoją dziewczyną. Adam kiwnął głową na znak przywitania i uśmiechnął się sztucznie.
- Coś się stało? - spytał Brian widząc napiętą sytuację między muzykami
- Nie, wszystko okej - odparł wokalista - Jedziemy twoim samochodem? - spytał, chcąc się upewnić
- No właśnie jest problem. Okazało się, że moja kuzynka zabiera się z nami i nie mamy już miejsca w samochodzie. Wybacz - dodał po chwili milczenia.
- Tommy. Weźmiesz mój samochód i może odwieziesz Adama? - spytała Lisa spoglądając na blondyna, przeniosła wzrok na Adama, który czuł się wyraźnie zmieszany. Wiedział, że to pożegnanie nie będzie łatwe, a w drodze na lotnisko na pewno nie usiedzi cicho.
Tommy nie odpowiedział. Wstał, wziął kluczyki do samochodu siostry i wyszedł z pomieszczenia
- Zbierajmy się. Mamy mało czasu - rzekł Brian i ruszył za Tommy'm
Adam narzucił na siebie ciemną kurtkę, złapał małą walizkę i jako ostatnio wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi. Tommy czekał już w niebieskim samochodzie, do którego po chwili wsiadł Lambert. Rzucił na tylne siedzenia walizkę i kątem oka spojrzał na blondyna wciąż patrzącego przed siebie. Westchnął pod nosem i odwrócił wzrok zawieszając go na jednym z wysokich budynków.
Minęła połowa drogi. Cisza była najboleśniejszymi dialogiem prowadzonym między nimi. Odkąd wyjechali z domu Ratliff'ów, ani Adam, ani Tommy nie odezwali się do siebie słowem. Lambert próbował dobrać słowa i rozpocząć rozmowę, ale każda próba kończyła się cichym westchnięciem.
- Tommy?
Cisza
- Tommy? Nie chcę się z tobą kłócić.
Blondyn rozchylił wargi, chcąc coś powiedzieć, ale nie wydobył z siebie żadnego słowa.
- Ja na prawdę nie miałem tego na myśli
- Zrozum wreszcie. Słowa czasem bolą bardziej niż czyny.
- Nie myślałem tak
- Inaczej to wyglądało. Wiesz co? Nie chcę już o tym rozmawiać - Tommy ścisną mocniej palce na obręczy kierownicy
- Wrócisz?
- Wrócę, jak załatwię ważniejsze sprawy.
- Dlaczego ci tak na niej zależy? - Adam czuł, że zmierza w złą stronę, po chwili zaczął żałować wypowiedzianych słów
- A dlaczego zależy ci na Saulim? - odparł. Wokalista nie odpowiedział. Co powiedzieć? Bo go kocham? Przecież ostatnio te uczucie przemija.
- Dziwnie to brzmi, prawda? Nie ma odpowiedzi?
- Nie ma..
I znowu ta okropna cisza. Niemy krzyk.
- Wrócę, jak załatwię ważniejsze sprawy.
- Dlaczego ci tak na niej zależy? - Adam czuł, że zmierza w złą stronę, po chwili zaczął żałować wypowiedzianych słów
- A dlaczego zależy ci na Saulim? - odparł. Wokalista nie odpowiedział. Co powiedzieć? Bo go kocham? Przecież ostatnio te uczucie przemija.
- Dziwnie to brzmi, prawda? Nie ma odpowiedzi?
- Nie ma..
I znowu ta okropna cisza. Niemy krzyk.
sobota, 13 kwietnia 2013
The Versatile Blogger
Kurde, wstyd mi za to, że dopiero teraz się za to biorę ;_; Jak zwykle. Zawsze jestem ze wszystkim do tyyyyłu xD Jestem strasznie zaskoczona, że Till nominowała moje bazgroły, ale i tak bardzo dziękuję <3
Zasady:
- podziękować nominującemu blogowi u niego na blogu
- pokazać nagrodę "Versatile Blogger Award" u siebie na blogu
-ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
-nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
-poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
7 faktów o mnie:
1.Chodzę do szkoły muzycznej ;)
2.Uczę się grać na: oboju, fortepianie oraz trochę na gitarze
3.Jestem okropnym leniem, czasem nawet na fb nie chce mi się iść ._.
4.Kocham malować, od 2 roku życia mam ołówek w dłoni <3
5.Uwielbiam denerwować ludzi ^^
6.Czekolada to mój żywioł, chociaż nie widać tego po mnie xD
7.Glambert forever :D
Nominowane blogi:
Niestety więcej nie znam ;_; Wybaczcie.
niedziela, 31 marca 2013
15.Zatrzymać się.
Till, myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie nie powracanie myślami do mojego wykroczenia (mała rada: kasuj sms'y w swoim telefonie xD). Spróbuję już tak nie straszyć, ale nie mogłam wymyślić tytułu do tego posta ._.
Z okazji świąt Wielkanocnych chciałabym życzyć wszystkim zdrowia, szczęścia i duuużo miłości <333
W związku z tym, że długo nie pisałam, spróbowałam napisać odcinek dłuższy niż poprzednie. Ostatnio wena mi dopisuje :)
_________________________________
Adam powolnie pakowal swoje rzeczy do malej, skromnej walizki. Niedbale wrzucał kolejne części garderoby - Zapinaj się - mruknął, próbując zasunąć zamek. Po chwili wyjął z niej dużą, czarną bluzę i cisnął nią o podłogę. Wstał i kopnął przedmiot leżący u jego stóp. Poszedł do kuchni. Był głodny, ale wiedział, że i tak nic nie przejdzie mu przez gardło. Był wściekły. Wściekły na samego siebie. "Chcesz bym dalej cierpiał" te słowa dzwięczały w jego głowie raz po raz. Ostatnimi czasy o cierpieniu dowiedział się wystarczająco dużo.
Wyszedł z małego pokoju i dostrzegł niższą kobietę krzątającą się w kuchni. Gdy mama Tommy'ego spojrzała na Adama wchodzącego do pomieszczenia uśmiechnęła się ciepło, na co Lambert odpowiedział nikłym, smutnym uśmiechem zdradzającym jego dzisiejszy humor. Mruknął tylko ciche "Dzień dobry". Kobieta wyczuwając beznadziejną sytuację postanowiła nie zadawać jakichkolwiek pytań.
Adam usiadł na jedno z krzeseł opierając łokcie o blat drewnianego stolu. Przetarł oczy dłońmi i zwrocił twarz w stronę kobiety - Tommy wyszedl? - spytal cicho
- Tak. Jakieś pół godziny temu - odpowiedziała
Lambert wstał i poszedł w stronę wąskiego korytarza. Narzucił ciemną, skórzaną kurtke i wyszedł z domu[...]
Słońce świeciło niemiłosiernie, dzisiejsza pogoda była zupełnym przeciwieństwem wczorajszej burzy, która utrzymywała się przez większość dnia. Wysoki brunet przemierzał jedną z ulic Burbanku. Wokalista nie wiedział dokąd zmierza i po co; w głowie panował istny chaos. Byle by iść na przód i nie oglądać się za siebie. Uciec od skomplikowanego świata.
Tommy jak najszybciej chciał spotkać się z Emily i wyjaśnić sytuację, która miała miejsce kilka minut temu. Nie wiedział co jest gorsze; agresywny i groźny wróg z młodości czy Adam, którego zachowania nie mógł w ogóle zrozumieć - choć pytanie to bylo banalne - przyjaźń z Adamem to jedno z najważniejszych części w jego życiu i nie chciał jej niszczyć.
Przekroczyl próg klatki schodowej o wiele przyjemniejszej i milszej od tej, w której był przedtem. Zauważył, ze jego dłonie drżą, a rytm serca nie uspokoił się. Był roztrzęsiony. Co miał zrobić? Nie mógł oddać kobiety, do której poczuł więź w ręce psychopaty, który moze sprowadzić ją na samo dno.
Pokonywal kolejne stopnie schodów wiodących na drugie piętro. Wreszcie staną przed dębowymi drzwiami oznaczonymi liczbą 5. Zapukał dwukrotnie, wziął głęboki wdech i zacisnął dłonie w pięść, by Emily nie zauważyła ich drżenia. Po chwili otworzyła mu niska dziewczyna. Długa, czarna koszula sięgała jej do połowy ud, a niebieskie spodnie podkreślaly jej zgrabne nogi.
- Tommy, cześć - uśmiechnęła się i cofnęła o krok, zapraszając Ratliff'a do środka. Tommy nie odpowiedział, wszedł do ciepłego mieszkania i przeczesał palcami jasną, dlugą grzywkę, której kosmyki po chwili zaczęła opadać na bladą twarz. Zwrocił się ku dziewczynie - Skąd go znasz? - spytał najłagodniej jak potrafił
- O kogo ci chodzi? - zielone oczy spotkały się w brązowymi
- O Drake'a. Skąd znasz tego sukinsyna?
- Nie twoja sprawa - odparła cicho
- Jeśli mi grozi, to jednak moja! - podniósł głos, lecz starał się nad sobą panować. Ostatnio nie wychodziło mu to najlepiej. Bał się, że za duży natłok problemów w pewnym momencie go złamie.
- Jak to ci grozi? - dziewczyna otworzyla szerzej oczy
- Mniejsza o to - uciął krótko blondyn - Bardziej interesuje mnie to, skąd cię zna? Mówil cos o jakimś dlugu. O co chodzi?
- Stary znajomy Jake'a - krótka odpowiedź nie wystarczyła Ratliff'owi, obojętny ton głosu nie uspokajał go. Zachowywała się jakby nic się nie stalo, udała się do kuchni - Herbaty? - spytała
- Emily! - krzyknął. Powędrował w jej stronę i staną na przeciw niej - Czy ty w ogóle widzisz co się dzieje? To jakiś żart?
- Tommy. Ja po prostu nie chcę robić ci niepotrzebnych problemów - odparła ze spokojem
- Nie wyjdę stąd, do póki nie powiesz mi co się stało - złapał dziewczynę za nadgarstki i spojrzał w szmaragdowe tęczówki. Dziewczyna westchnęła cicho unikając przeszywającego spojrzenia blondyna.
- To wszystko przez tego idiotę. Jake'a. To przez niego nie mogę spokojnie wyjść z domu. - odparla drżącym głosem. Ponownie spojrzala w czekoladowe tęczowki - Przed odejściem narobił sobie długi u Drake'a. Teraz problem ciąży na mnie. Nie wiem, gdzie jest, a długu wciąż przybywa. Pewnie ciągnie od niego pieniądze, a ja muszę je spłacać
Tommy patrzył na dziewczynę niezrozumiałym wzrokiem. Nie docierały do niego słowa jakie padły z ust Emily.
- Jak to mozliwe? - odparł po dliuższej chwili milczenia - A policja? To nie może trwać wiecznie.
- Policja tutaj już nic nie zdziała. Gdy tylko Drake dowie się, że powiadomiłam policję - zawisiła głos, czując w gardle nieprzyjemny ucisk - ..nawet nie wyobrażam sobie, co może się stać...Po co ja ci w ogóle o tym mówię.. - westchnęła
- Ile jest już tego długu?
- 50 może 100 tysięcy dolarów - Tommy miał wrażenie, że się przesłyszał. Wyglądał jakby przed chwilą stanęła przed nim zjawa - Tysięcy.. - mruknął - Tysięcy!? - powtórzył głośno, jakby dopiero teraz dotarły do niego te słowa - Na co on wydał tyle forsy ? - patrzył na dziewczynę, która sprawiała wrażenie nieobecnej - Alkohol, używki, imprezy.. - odwróciła się i skierowała wzrok na czajnik, w którym już dłuższą chwilę wrzała woda.
- Czy ciebie to w ogóle nie rusza czy tylko odnoszę takie wrażenie? - odgarnął grzywkę z czoła nie spuszczając wzroku z dziewczyny
- Teraźniejsza suma nie możne równać się z tą sprzed kilku miesięcy. Po co mam się przejmować jeśli i tak jestem już skonczona? - odwróciła się przodem do Ratliff'a. Po bladym policzku spłynęła mała, niedostrzegalna łza. Tommy podszedł do dziewczyny i objął ją z całych sił przekazując jej tym swoją czułość - Nie jesteś skończona. Wyjedziemy z tego. Zobaczysz - powiedział szeptem. chude ręce oplotły go w pasie. Po chwili ciało dziewczyny znacznie drgnęło, uniosła wzrok i odsunela się od gitarzysty - Nie mogę ci tego zrobić. Załuję, ze ci to powiedziałam. Ty masz swoje życie. To moje problemy i to ja muszę nim spros...
- Nie - rzerwal blondyn. Ujął twarz dziewczyny w swoje dlonie - Nie ważne, że to twoje problemy. Nie zostawię cię.
Adam siedział na jednej z ławek w parku. Puste ulice, po których co jakiś czas przejeżdżały pojedyncze samochody sprawiała przygnębiające wrażenie. Nagle Lambert poczuł za swoimi plecami ciche, wolne kroki. Po chwili obok Adama usiadł starszy, wąsaty mężczyzna. Przez chwilę wpatrywał się w nieokreślony punkt. Jego twarz sprawiała sympatyczne wrażenie, a jego osoba przyciągała do siebie. Mężczyzna spojrzał na Adama - Ciężkie dni? - spytał ochrypniętym głosem - Cholernie - odparł, przeczesując kosmyki swoich wlosów.
- Nie zawsze jest jak w bajce - starszy uśmiechnąl się ciepło.
- Ta - po chwili Lambert poczul dziwnąl chęć rozmowy z tym człowiekiem - ..Zna pan takie uczucie..gdy pragnie się komuś pomóc, a jednocześnie tego kogoś się rani? - spytał po chwili zawahania. Mężczyzna zamyślił się chwilę, jakby chciał dobrać odpowiednie słowa
- Myślę, że każdemu znane jest to uczucie. Czasem musimy powiedzieć sobie "stop" i pomyśleć czy aby na pewno dobrze robimy. Są momenty, w których musimy podjąć trudne decyzje. I niestety, czasem wybieramy drogę, którą ranimy niektóre osoby,lecz nie zawsze jest ona zła
Lambert westchnął głośno - Ale niektórzy nie umieją powiedzieć "stop", brnąl glębiej i tracą ważne dla nich osoby
- Nie martw się chlopcze - usmiechnął się tak pogodnie i ciepło, że Adam pomimo swojego nastroju uśmiechnął się do szarych, śmiejących się tęczówek - Nigdy nie jest za późno, by coś naprawić..Pamiętaj - dodał p chwili - Musimy godzić się z przeciwnościami losu. Czasem niestety trzeba się zatrzymać i chociaż raz rzucić okiem w przeszłość - zapadła chwilowa cisza. Po chwili starszy mężczyzna wstał, poprawił szary, wygnieciony płaszcz, uśmiechając się w stronę Lamberta rzekł stonowanym głosem - Do zobaczenia - i podpierając się brązowej laski poszedł w stronę czerwono - szarych budynków.
Adam dluższą chwilę wpatrywał się w wolno oddalającą się sylwetkę. Analizował w głowie słowa, które wypowiedział starszy mężczyzna. Czuł się dziwnie, a zarazem lepiej po krótkiej rozmowie z tym człowiekiem. Zawsze myślał, ze wracanie wspomnieniami do tego co było nie jest najlepszym rozwiązaniem. Trzeba zwolnić. Zatrzymać się w miejscu.
Jeśli były jakieś błędy to przepraszam, ponieważ pisałam szybko ._.
Z okazji świąt Wielkanocnych chciałabym życzyć wszystkim zdrowia, szczęścia i duuużo miłości <333
W związku z tym, że długo nie pisałam, spróbowałam napisać odcinek dłuższy niż poprzednie. Ostatnio wena mi dopisuje :)
_________________________________
Adam powolnie pakowal swoje rzeczy do malej, skromnej walizki. Niedbale wrzucał kolejne części garderoby - Zapinaj się - mruknął, próbując zasunąć zamek. Po chwili wyjął z niej dużą, czarną bluzę i cisnął nią o podłogę. Wstał i kopnął przedmiot leżący u jego stóp. Poszedł do kuchni. Był głodny, ale wiedział, że i tak nic nie przejdzie mu przez gardło. Był wściekły. Wściekły na samego siebie. "Chcesz bym dalej cierpiał" te słowa dzwięczały w jego głowie raz po raz. Ostatnimi czasy o cierpieniu dowiedział się wystarczająco dużo.
Wyszedł z małego pokoju i dostrzegł niższą kobietę krzątającą się w kuchni. Gdy mama Tommy'ego spojrzała na Adama wchodzącego do pomieszczenia uśmiechnęła się ciepło, na co Lambert odpowiedział nikłym, smutnym uśmiechem zdradzającym jego dzisiejszy humor. Mruknął tylko ciche "Dzień dobry". Kobieta wyczuwając beznadziejną sytuację postanowiła nie zadawać jakichkolwiek pytań.
Adam usiadł na jedno z krzeseł opierając łokcie o blat drewnianego stolu. Przetarł oczy dłońmi i zwrocił twarz w stronę kobiety - Tommy wyszedl? - spytal cicho
- Tak. Jakieś pół godziny temu - odpowiedziała
Lambert wstał i poszedł w stronę wąskiego korytarza. Narzucił ciemną, skórzaną kurtke i wyszedł z domu[...]
Słońce świeciło niemiłosiernie, dzisiejsza pogoda była zupełnym przeciwieństwem wczorajszej burzy, która utrzymywała się przez większość dnia. Wysoki brunet przemierzał jedną z ulic Burbanku. Wokalista nie wiedział dokąd zmierza i po co; w głowie panował istny chaos. Byle by iść na przód i nie oglądać się za siebie. Uciec od skomplikowanego świata.
Tommy jak najszybciej chciał spotkać się z Emily i wyjaśnić sytuację, która miała miejsce kilka minut temu. Nie wiedział co jest gorsze; agresywny i groźny wróg z młodości czy Adam, którego zachowania nie mógł w ogóle zrozumieć - choć pytanie to bylo banalne - przyjaźń z Adamem to jedno z najważniejszych części w jego życiu i nie chciał jej niszczyć.
Przekroczyl próg klatki schodowej o wiele przyjemniejszej i milszej od tej, w której był przedtem. Zauważył, ze jego dłonie drżą, a rytm serca nie uspokoił się. Był roztrzęsiony. Co miał zrobić? Nie mógł oddać kobiety, do której poczuł więź w ręce psychopaty, który moze sprowadzić ją na samo dno.
Pokonywal kolejne stopnie schodów wiodących na drugie piętro. Wreszcie staną przed dębowymi drzwiami oznaczonymi liczbą 5. Zapukał dwukrotnie, wziął głęboki wdech i zacisnął dłonie w pięść, by Emily nie zauważyła ich drżenia. Po chwili otworzyła mu niska dziewczyna. Długa, czarna koszula sięgała jej do połowy ud, a niebieskie spodnie podkreślaly jej zgrabne nogi.
- Tommy, cześć - uśmiechnęła się i cofnęła o krok, zapraszając Ratliff'a do środka. Tommy nie odpowiedział, wszedł do ciepłego mieszkania i przeczesał palcami jasną, dlugą grzywkę, której kosmyki po chwili zaczęła opadać na bladą twarz. Zwrocił się ku dziewczynie - Skąd go znasz? - spytał najłagodniej jak potrafił
- O kogo ci chodzi? - zielone oczy spotkały się w brązowymi
- O Drake'a. Skąd znasz tego sukinsyna?
- Nie twoja sprawa - odparła cicho
- Jeśli mi grozi, to jednak moja! - podniósł głos, lecz starał się nad sobą panować. Ostatnio nie wychodziło mu to najlepiej. Bał się, że za duży natłok problemów w pewnym momencie go złamie.
- Jak to ci grozi? - dziewczyna otworzyla szerzej oczy
- Mniejsza o to - uciął krótko blondyn - Bardziej interesuje mnie to, skąd cię zna? Mówil cos o jakimś dlugu. O co chodzi?
- Stary znajomy Jake'a - krótka odpowiedź nie wystarczyła Ratliff'owi, obojętny ton głosu nie uspokajał go. Zachowywała się jakby nic się nie stalo, udała się do kuchni - Herbaty? - spytała
- Emily! - krzyknął. Powędrował w jej stronę i staną na przeciw niej - Czy ty w ogóle widzisz co się dzieje? To jakiś żart?
- Tommy. Ja po prostu nie chcę robić ci niepotrzebnych problemów - odparła ze spokojem
- Nie wyjdę stąd, do póki nie powiesz mi co się stało - złapał dziewczynę za nadgarstki i spojrzał w szmaragdowe tęczówki. Dziewczyna westchnęła cicho unikając przeszywającego spojrzenia blondyna.
- To wszystko przez tego idiotę. Jake'a. To przez niego nie mogę spokojnie wyjść z domu. - odparla drżącym głosem. Ponownie spojrzala w czekoladowe tęczowki - Przed odejściem narobił sobie długi u Drake'a. Teraz problem ciąży na mnie. Nie wiem, gdzie jest, a długu wciąż przybywa. Pewnie ciągnie od niego pieniądze, a ja muszę je spłacać
Tommy patrzył na dziewczynę niezrozumiałym wzrokiem. Nie docierały do niego słowa jakie padły z ust Emily.
- Jak to mozliwe? - odparł po dliuższej chwili milczenia - A policja? To nie może trwać wiecznie.
- Policja tutaj już nic nie zdziała. Gdy tylko Drake dowie się, że powiadomiłam policję - zawisiła głos, czując w gardle nieprzyjemny ucisk - ..nawet nie wyobrażam sobie, co może się stać...Po co ja ci w ogóle o tym mówię.. - westchnęła
- Ile jest już tego długu?
- 50 może 100 tysięcy dolarów - Tommy miał wrażenie, że się przesłyszał. Wyglądał jakby przed chwilą stanęła przed nim zjawa - Tysięcy.. - mruknął - Tysięcy!? - powtórzył głośno, jakby dopiero teraz dotarły do niego te słowa - Na co on wydał tyle forsy ? - patrzył na dziewczynę, która sprawiała wrażenie nieobecnej - Alkohol, używki, imprezy.. - odwróciła się i skierowała wzrok na czajnik, w którym już dłuższą chwilę wrzała woda.
- Czy ciebie to w ogóle nie rusza czy tylko odnoszę takie wrażenie? - odgarnął grzywkę z czoła nie spuszczając wzroku z dziewczyny
- Teraźniejsza suma nie możne równać się z tą sprzed kilku miesięcy. Po co mam się przejmować jeśli i tak jestem już skonczona? - odwróciła się przodem do Ratliff'a. Po bladym policzku spłynęła mała, niedostrzegalna łza. Tommy podszedł do dziewczyny i objął ją z całych sił przekazując jej tym swoją czułość - Nie jesteś skończona. Wyjedziemy z tego. Zobaczysz - powiedział szeptem. chude ręce oplotły go w pasie. Po chwili ciało dziewczyny znacznie drgnęło, uniosła wzrok i odsunela się od gitarzysty - Nie mogę ci tego zrobić. Załuję, ze ci to powiedziałam. Ty masz swoje życie. To moje problemy i to ja muszę nim spros...
- Nie - rzerwal blondyn. Ujął twarz dziewczyny w swoje dlonie - Nie ważne, że to twoje problemy. Nie zostawię cię.
Adam siedział na jednej z ławek w parku. Puste ulice, po których co jakiś czas przejeżdżały pojedyncze samochody sprawiała przygnębiające wrażenie. Nagle Lambert poczuł za swoimi plecami ciche, wolne kroki. Po chwili obok Adama usiadł starszy, wąsaty mężczyzna. Przez chwilę wpatrywał się w nieokreślony punkt. Jego twarz sprawiała sympatyczne wrażenie, a jego osoba przyciągała do siebie. Mężczyzna spojrzał na Adama - Ciężkie dni? - spytał ochrypniętym głosem - Cholernie - odparł, przeczesując kosmyki swoich wlosów.
- Nie zawsze jest jak w bajce - starszy uśmiechnąl się ciepło.
- Ta - po chwili Lambert poczul dziwnąl chęć rozmowy z tym człowiekiem - ..Zna pan takie uczucie..gdy pragnie się komuś pomóc, a jednocześnie tego kogoś się rani? - spytał po chwili zawahania. Mężczyzna zamyślił się chwilę, jakby chciał dobrać odpowiednie słowa
- Myślę, że każdemu znane jest to uczucie. Czasem musimy powiedzieć sobie "stop" i pomyśleć czy aby na pewno dobrze robimy. Są momenty, w których musimy podjąć trudne decyzje. I niestety, czasem wybieramy drogę, którą ranimy niektóre osoby,lecz nie zawsze jest ona zła
Lambert westchnął głośno - Ale niektórzy nie umieją powiedzieć "stop", brnąl glębiej i tracą ważne dla nich osoby
- Nie martw się chlopcze - usmiechnął się tak pogodnie i ciepło, że Adam pomimo swojego nastroju uśmiechnął się do szarych, śmiejących się tęczówek - Nigdy nie jest za późno, by coś naprawić..Pamiętaj - dodał p chwili - Musimy godzić się z przeciwnościami losu. Czasem niestety trzeba się zatrzymać i chociaż raz rzucić okiem w przeszłość - zapadła chwilowa cisza. Po chwili starszy mężczyzna wstał, poprawił szary, wygnieciony płaszcz, uśmiechając się w stronę Lamberta rzekł stonowanym głosem - Do zobaczenia - i podpierając się brązowej laski poszedł w stronę czerwono - szarych budynków.
Adam dluższą chwilę wpatrywał się w wolno oddalającą się sylwetkę. Analizował w głowie słowa, które wypowiedział starszy mężczyzna. Czuł się dziwnie, a zarazem lepiej po krótkiej rozmowie z tym człowiekiem. Zawsze myślał, ze wracanie wspomnieniami do tego co było nie jest najlepszym rozwiązaniem. Trzeba zwolnić. Zatrzymać się w miejscu.
Jeśli były jakieś błędy to przepraszam, ponieważ pisałam szybko ._.
Subskrybuj:
Posty (Atom)