wtorek, 21 maja 2013

20. Okłamany

Witam! Nie uważacie, że niedawno poprawiłam się co do dodawania odcinków? 

I zauważyłam, że DOTARŁAM JUŻ DO 20 ODCINKA! :DDD Może to dopiero 20, ale ja nawet nie sądziłam, że dojdę do 10 xD 
Tym razem postarałam się o trochę dłuższy i mam nadzieję, że wyszedł ok ;) 

Haha, Till myślałam, że zlecę z krzesła jak czytałam ten twój drugi komentarz xDD I nie, nie dam jej telefonu. Jeszcze się zmówicie i będę skończona ;-; 

A tak co do wyglądu bloga: Ostatnio stwierdziłam, że te pogrubione litery w odcinku mnie wkurzają xDD Od dziś będą normalne :D

Więc paczajcie i krytykujcie ;D
_____________________________

Stał nad przepaścią. Na dole ciemność jakiej nigdy nie widział i nie mógłby sobie nigdy wyobrazić. Szykował się do skoku nie widząc co czeka go w panującym mroku. Zrobił krok na przód. Wahał się, ale widział, że to będzie ostatni ratunek. Przechylił się do przodu, poczuł na delikatnej, bladej skórze lekki powiew wiatru. Nagle czyjaś, silna dłoń chwyciła jego rękę i pociągnęła do siebie nie pozwalając spaść. Przepaść zniknęła jak również wszystko inne wokół.
 Tommy gwałtownie otworzył oczy. Czarne źrenice zasłaniały brązowe tęczówki pod wpływem ciemności panującej w nieznanym mu pomieszczeniu. Poruszył się nieznacznie, lecz po chwili syknął z bólu. Nieprzyjemny dreszcz przeszył jego ciało od karku aż do samych stóp.
 Po jakimś czasie jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a on mógł dostrzec niektóre przedmioty znajdujące się w pokoju, jeśli w ogóle owe pomieszczenie było pokojem. Zlokalizował kilka kartonów, które wydawały mu się puste. On sam siedział na podłodze oparty o zimny, chropowaty murek.
 Pomimo niesamowitego bólu podjął próbę wstania,. Każdy, nawet najmniejszy ruch wywoływał przeszywające ciarki na jego plecach. W pewnym momencie chciał zrezygnować, ale nie mógł tutaj siedzieć i czekać na cud. Zacisnął powieki i opierając się o murek powoli zaczął się podnosić. Gdy stanął na nogach wyprostował się delikatnie sprawiając sobie jeszcze większy ból. Spróbował zrobić krok na przód. Nagle usłyszał szelest metalowych łańcuchów. Spojrzał w dół. Jego nogi związane były nad kostkami ciężkim, mocnym łańcuchem.
- Co do cholery - szepnął, rozejrzał się. Spojrzał za siebie. Miał wrażenie, że jego serce stanęło. Para dużych oczu patrzyła się prosto na niego. Postać powoli się zbliżała. Tommy zaczął się wycofywać. Spojrzał w dół upewniając się, ze ma jeszcze trochę łańcucha.
 Na twarzy zbliżającej się do niego osoby dostrzegł złośliwy uśmiech. Duże ślepia wciąż przeszywały go na wskroś. Nagle zderzył się ze ścianą. W panującym mroku  mógł tylko zauważyć, że osoba ta jest mężczyzną. Po krótkiej chwili mężczyzna stał już na przeciwko niego. Był to Drake. Uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Teraz ja jestem górą. To ja mógłbym przyłożyć ci lufę do skroni. Ale to by było za łatwe.
- Czego ode mnie kurwa chcesz !? - wrzasnął nie kontrolując gniewu - Wypuść mnie stąd sukinsynu! - krzyknął jeszcze głośniej
- Gdyby ciebie nie było..
- A czy ja chcę tu być!? - przerwał
- Zamknij się jak mówię! - podniósł rękę i uderzył blondyna płaską dłonią w twarz. Na bladej skórze zaczął pojawiać się czerwony ślad. Tommy starał się nie wybuchać, gdyż wiedział, że w każdej chwili może pojawić się tu więcej osób.
- Zabrałeś mi ją! - złapał Ratliff'a za ramiona i pchnął w bok. Blondyn stracił równowagę i zderzył się z zimnym betonem. Wstał czym prędzej
- Nie rozumiem o co ci chodzi?!
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Ta suka. Może jak już nie jestem jej potrzebny to mogę zdradzić jej plan
- Plan? - jego głos drżał.
- Naprawdę jesteś taki głupi, że się jeszcze nie domyśliłeś? - zadrwił odsłaniając rząd zębów - Jesteś tylko jej durną zabawką. Ona nie chce ciebie tylko twojej kasy
- A dług?
- Nie ma żadnego pieprzonego długu
- Nie wierzę ci, tobie nie można wierzyć
- Jeśli chcesz nadal robić z siebie zakochanego idiotę to droga wolna, ale mi i tak musisz zapłacić - złapał Tommy'ego za nadgarstki i przykuł do ściany. Z całej siły kopnął go kolanem w brzuch. Krzyk blondyna rozdarł mroczną ciszę. Skulił się lecz po chwili nie spodziewanie pchnął Drake'a do tyłu. Brunet zderzył się z murkiem,nim zdążył się otrząsnąć pusta, szklana butelka, którą Tommy znalazł na podłodze rozbiła się na jego głowie. Części szkła wbite w skórę zostawiły czerwone ślady. Powieki opadły na rozszerzone źrenice  Osunął się na ziemię.
 Tommy pochylił się i próbował uwolnić z łańcucha. Dłonie trzęsły się, bał się, że Drake za chwilę się obudzi. Gdy jakimś cudem udało mu się wydostać zaczął szukać drzwi wyjściowych. W końcu dostrzegł klamkę. Trzymając ręce na wysokości brzucha pobiegł w jej stronę. Nacisnął ją z całych sił i otworzył ciężkie drzwi. Gwiazdy błyszczały na granatowych niebie. Największe światło dawał okrągły księżyc.
 Tommy zaczął obmacywać swoje kieszenie. Zdziwił się gdy znalazł w jeden z nich swój telefon. Na ekranie rozciągało się wielkie pęknięcie. Musiał się zniszczyć w chwili gdy blondyn upadł na ziemie. Najważniejsze, że jeszcze działał. Co prawda baterii było bardzo mało, ale wystarczająco na wykonanie połączenia. Odruchowo wybrał numer Adama. Usłyszał tylko cichy sygnał. Nagle jego komórka wyłączyła się. Był zdenerwowany, kompletnie zapomniał o tym, że przez niego Adam w porywie złości zniszczył swój telefon.

***


Biegł ile sił w nogach przez jedną z ulic należącą do Burbanku. Choć to jego rodzinne miasto kompletnie go nie znał. Nie miał pojęcia w którą stronę iść. Co chwila przystawał i kulił się, ból w okolicach brzucha był nie do zniesienia. Ciągle miał wrażenie, że za chwilę zwymiotuje, lecz uczucie to było złudne.
 Nagle w oddali dostrzegł jadący samochód. Po chwili zatrzymał się tuż przed nim. Wysiadła z niego dziewczyna. Podbiegła do blondyna i wtuliła się w jego tors. Tommy odepchnął ją, gdy zorientował się, że to Emily.
- Tommy, co się dzieje? - spytała szeptem.Wyraz twarzy blondyna lekko ją zaniepokoił. Nagle chłopak przykuł ją do karoserii
- To prawda?! Wykorzystujesz mnie?! - krzyknął
- C-co? Tommy?
- Zadałem pytanie! - szturchnął ją
Emily spuściła wzrok. Mała łza spłynęła po jej policzku.

***


- Adam, wstawaj - usłyszał cichy szept przy swoim uchu. Poranek był jednym z najlepszych. Otworzył oczy. Prócz jednej pobudki pierwszy raz od kilkunastu dni przespał prawie całą noc. Przewrócił się na drugi bok. Zobaczył lekko uśmiechniętą twarz Sauli'ego. Uśmiech również pojawił się na wyspanej twarzy.
- Dzień dobry, słonko
- Dzień dobry - odpowiedział Adam głośno ziewając. Ponownie zamknął oczy
- O nie, nie. Wstawaj. Macie niedługo próbę - szturchnął go widząc, że Adam ma jeszcze ochotę pospać
Co?! Jaka próba?! Ehh...
- Zaraz, pięć minut - odparł niechętnie
Nagle w pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi. Sauli zwlókł się z łóżka i poszedł przywitać nieproszonego gościa. Przekręcił klucz i otworzył drewniane drzwi, jego oczom ukazała się Ashley.
- Cześć, Adam śpi?
- Nie, już nie. Coś się stało?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Mogę?
- Jasne wchodź - otworzył szerzej drzwi
- Tylko, że, ten.. - zawahała się
- A, rozumiem - sięgnął po biały szlafrok leżący na fotelu i narzucił go na siebie - Będę na dole - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia
 Adam podniósł się, przetarł dłońmi oczy i uśmiechnął się do Ashley. Po chwili dziewczyna usiadła na łóżku obok niego
- Co się dzieje? - spytał Adam
- Nic, nic, chciałabym się tylko o coś ciebie zapytać
- Yhm?
- Wiesz czemu Tommy nie przyjechał? - spytała nie śmiało
- Jedyne co mi powiedział, to to, że musi pomóc jednej dziewczynie
Chwilowa cisza
- Wróci?
Adam westchnął - Nie wiem





środa, 15 maja 2013

19.Labirynt bez wyjścia

No hejo ;3
Późno ale jestem :DD 
Till ...nie żyjesz >.< 
Agnieszko mi też jest żal Sauli'ego... Chociaaaaż.... nie jednak nie jest mi żal xD
Bardzo się cieszę, że podoba Wam się mój rysunek :D

A tak w ogóle, dziękuję za komentarze :) Nie zdajecie sobie z tego sprawy jak bardzo mnie podnoszą na duchu i mam świadomość tego, że nie piszę tylko dla siebie :D

Wiem, wiem..krótki ;-; Ale i tak zapraszam ! <3
__________________________________

Tommy siedział na wilgotnej ławce. Park, w którym przebywał niczym nie przypominał parku z zielonymi drzewami i przyjemną atmosferą. Otaczała go niewyobrażalna pustka, która również błądziła w jego wnętrzu. Powoli zaczynało się ściemniać. Niebo przybierało szarawy odcień. W tym momencie samotność nie była kojąca. Tommy pragnął by była przy nim osoba, która jak zawsze powie mu, że wszystko będzie dobrze. Która dałaby mu choć cień optymizmu.
Na co ja liczę? Odepchnąłem go tak po prostu. A może miałem jeszcze szansę? Miałem. Ale zmarnowałem ją i los chce się zemścić. Czemu jestem takim idiotą...
Skrył twarz w chłodnych dłoniach i wplótł palce w blond kosmyki. Pojedyncze, słone łzy kolejno spływały po jego policzkach. Żadne słowa nie mogłyby opisać co czuł w tej chwili w swoim sercu. Nienawiść. Pragnienie. Tęsknotę.
Jak mogłem być taki ślepy
Pragnął wszystko cofnąć. Wybudzić się z koszmaru. Wrócić do początku. Nie odszedłby od zespołu, nie spotkałby Emily. Gdyby wiedział jaka beznadziejna przyszłość go czeka Adam już dawno by wiedział o jego uczuciach. Teraz jest już za późno. Musi skończyć to co zaczął. Musi tam wrócić i przemieszczać się ślepo w labiryncie bez wyjścia.
Siedział skulony w całkowitej ciszy. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Sięgnął po niego "Emily dzwoni" - zignorował ją. Nie miał nastroju na rozmawianie z kimkolwiek, a już na pewno z przyczyną jego problemów.
Po chwili wpatrywania się w ekran telefonu, na którym widniały rożne ikonki postanowił ruszyć do miejsca, którego zawsze nienawidził.

***

Stał przed drzwiami małego baru, nad którymi wisiał już stary, wyblakły szyld. Wszedł do środka. Przy ladzie siedziało kilka pijanych mężczyzn, a wśród nich kobieta w skąpym stroju. Barman kątem oka spojrzał  na osobę wchodzącą do pomieszczenia. Uśmiechnął się szeroko rozpoznając w Tommy'm starego znajomego. Po chwili blondyn znalazł się przy ladzie. Usiadł na jednym z krzeseł
- Witam, co cię do mnie sprowadza ? - zapytał już lekko pijany barman
- Cześć Gary - postarał się o nikły uśmiech a potem na jego twarz znowu wstąpił ten sam, ponury wyraz twarzy
- Coś się stało? - zapytał sięgając po dwa kieliszki
- Zwykłą wódkę? - zdziwił się Tommy widząc jak mężczyzna nalewa do nich przezroczystą ciecz.
- Niestety, przyszedłeś do baru, który niedługo splajtuje a nie do bogatej restauracji - zaśmiał się - No to opowiadaj. Dziewczyna?
- Nie ważne. Mam pytanie. Znasz Emily Tenye?
Gary zaśmiał się - Ją zna chyba całe miasto
- Czemu ? - zdziwił się
- Nie daj się oszukać - odpowiedział szeptem
Tommy zmarszczył czoło, nie zrozumiał co Gary miał na myśli. Nim zdążył zapytać o co mu chodziło obraz przed jego oczami rozmazał się. Poczuł niesamowity ból w okolicach łopatek. Stracił przytomność.

***

W hotelowym pokoju panowała całkowita ciemność. Od czasu do czasu światło reflektorów samochodu przejeżdżającego przez szosę rozświetlało pomieszczenie. Brunet sięgnął po swój telefon i zerknął na wyświetlacz "0 wiadomości". Wciąż idiotycznie czekał na jakikolwiek znak od Tommy'ego. 
Wróci. Musi wrócić
Powtarzał. Lecz nie tylko dręczyła go sprawa z Tommy'm, ale jego sumienie. Tak bardzo nienawidził kłamać. A już na pewno kiedy chodziło o na prawdę silne uczucia. Spojrzał na Sauli'ego. Pogrążony w śnie i nieświadom niczego co dzieje się w sercu Lamberta. Przewrócił się na drugi bok i starał się zasnąć. Po chwili  ciężkie powieki przysłoniły niebieskie tęczówki.

***

Dziewczyna już po raz kolejny wybierała numer Tommy'ego. Automatyczna sekretarka włączyła się już po raz piąty. Serce w jej piersi biło jak opętane. Gdy po raz kolejny miała zadzwonić do blondyna wyświetlił się nieznajomy numer. Odebrała a w słuchawce usłyszała męski głos.
- Nie martw się o niego
- Gdzie on jest, co z nim zrobiłeś?! - wykrzyczała dziewczyna
- Mówię, nie martw się - odburknął wściekle.
Nic więcej nie usłyszała. Mężczyzna rozłączył się. 

poniedziałek, 6 maja 2013

18.Wierz mi.

Dobrze, zacznę może od przeprosin. Odcinek napisany był już w sobotę i miałam go wstawić niedzielę, ALE okazało się, że właśnie w niedziele odłączyli nam internet :(( To była moja pierwsza myśl "Cholera, Till mnie zabije O.o". Lecz nie tylko zawinił ten głupi Orange, który odłącza neta co 5 dni, ale też mój tata bo:
Była taka opcja, że pojedziemy do mojej siostry (mama miała coś załatwić) no i bym miała u niej neta, ale musiałyśmy czekać na telefon od mojego taty, który pojechał do Niemiec. No to my czekamy, czekamy...godzina 18...dalej telefonu nie ma. No to już raczej sobie nie pojedziemy... godzina 19...mama wreszcie się wkurzyła i sama zadzwoniła a tu co się okazało...  mój ukochany tatuś zamiast zadzwonić do nas poszedł sobie na rybki ! >.<
To chyba jest dobre wytłumaczenie ;-;

PS - Wstawię tutaj taki namalowany prze ze mnie art :D Nudziło mi się, gdy nie miałam internetu. Wiem, że nie jest idealny i do ideału mu wieeeele brakuje, ale i tak jestem z niego najbardziej zadowolona :3



A i jeszcze co do Twojego komentarza Till. Przeczytałam go 3 razy, a dopiero przy 4 zrozumiałam treść xD I dodawaj szybko następny odcinek bo też możesz spłonąć >.<

Ok, koniec moich wywodów, zapraszam do czytania :)
_____________________________________

- Co takiego? - jęknął Adam - Skąd on..?
- Myślałem..że się ucieszysz - powiedział Isaac, czując, że nie będzie miło
Adam przeszył go morderczym spojrzeniem - Moja głowa pęka już przez Tommy'ego, a ja mam się teraz cieszyć, że mój facet będzie mi ją rozwalał do końca?!
- Adam! Przymknij się!
- Nie rozumiesz, że ja nie mam siły? - rzekł, ciężko wzdychając
- Adam! Cholera! - złapał Lamberta za ramiona - Twój facet to słyszał! - szarpnął go zmuszając do odwrócenia się. Drzwi do pokoju, w którym przebywał Sauli były otwarte. Chłopaka w nich nie było. Adam wyrwał się z uścisku i pobiegł do pokoju - Kurwa.. - warknął sam do siebie. Wszedł do pomieszczenia zamykając drzwi.
- Sauli? Kochanie..proszę - rzekł bezsilny. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich Koskinen.
- Adam! - uśmiechnął się i podszedł do Lamberta. Adam stał jak wryty. Nawet on, gdyby usłyszał takie słowa nie byłby zadowolony - Nie spodziewałeś się mnie, prawda? - rzekł blondyn obejmując bruneta i wtulając się w jego tors.
- Wcale.. - odparł przytulając swojego chłopaka
- O co prosiłeś? - spytał Sauli odsuwając się od Adama
- O nic już, nic nie słyszałeś?
- Nie, a coś ważnego? - odparł, a delikatny uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy - Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - zaśmiał się. Jezu, dziękuję hotelom za dźwiękoszczelne łazienki Pomyślał Adam uśmiechając się szeroko
- Nie nic. Jestem zaskoczony. Przecież miałeś mieś te sesje.
- Tak, ale dostałem taki mały urlop. Pomyślałem, że wykorzystam wolną chwilę. Zacząłem tęsknić - odparł i zbliżył się do Lamberta. Naprał ustami na ciepłe wargi Adama i zaplótł swoje dłonie za jego karkiem. Dłonie bruneta spoczęła na bokach chłopaka. Trwali w pocałunku dłuższą chwilę, nagle Sauli jednym ruchem zdjął z Adama kurtkę i rozpoczął rozpinanie bluzy. Lambert odsunął się nieznacznie.
- Nie. Przepraszam - wyszeptał. Odwrócił się i sięgnął po leżącą na podłodze skórzaną kurtkę by powiesić ją na wieszaku.
- Adam? Co się dzieje? - spytał Sauli
- Po prostu nie teraz - odparł. Odwrócił się przodem do chłopaka i spojrzał w jego szaro-niebieskie tęczówki - Jestem zmęczony. Przepraszam
- W porządku - powiedział. Pocałował bruneta w policzek i ruszył w stronę łóżka.
- Zaraz przyjdę. Nie zaśnij. Muszę z tobą porozmawiać - powiedział Adam. Po chwili wyszedł z pokoju zostawiając Sauli'ego samego.

***

- Nie zbliżaj się do niej - warknął Tommy patrząc w oczy swojego największego wroga. Znajdowali się w starym budynku. Panował półmrok. Ratliff pomimo swojego wzrostu i delikatnej postury nie chciał pokazywać swojej słabości. Choć Drake był od niego dwa razy silniejszy nie bał się stanąć z nim twarzą w twarz. Od zawsze wdawał się w bójki przez to, że nie umiał przyznać się do swojej niższości lub bezsilności. Czasem trzeba było pokazać pokorę.
- Nie rozmawiam z takimi jak ty za darmo - odparł z wrogim uśmieszkiem. Tommy wyjął z kieszeni gruby plik banknotów i przekazał go mężczyźnie - No, no, no... A teraz spieprzaj! - Pchnął  blondyna i zaciągnął się dymem papierosowym. Zaczął liczyć pieniądze, które trzymał w pokaleczonej dłoni. Tommy podszedł do niego. Pchnął go tak, że ten zderzył się z poniszczoną, starą ścianą. Blondyn znalazł się na przeciw mężczyzny, wyciągnął schowaną w głębokiej kieszeni bluzy broń i przyłożył ją do skroni Drake'a.
- Możesz zdzierać ze mnie pieniądze, szantażować, ale nawet nie próbuj dotknąć Emily. Rozumiesz?! - ostatnio słowo wypowiedział głośnym wrzaskiem. Patrzył na Drake'a. Przerażał go jego spokój. Wciąż miał na twarzy ten złośliwy uśmiech
- No strzel - powiedział unosząc brew. Dłoń blondyna zaczęła drżeć - Jesteś tak samo słaby jak kiedyś. Nie zmieniłeś się Ratliff - złapał Tommy'ego za dłoń, w której ten trzymał wciąż broń. Wyrwał mu przedmiot  i schował z powrotem do kieszeni blondyna - Lepiej jej nie zgub. Nie każdy będzie tak litościwy jak ja - odsłonił rząd białych zębów. Narzucił czarny kaptur i nie spoglądając na Ratliff'a wyszedł z budynku.

***

Brunet przemierzał korytarz w poszukiwaniu pokoju oznaczonego numerem 37. Bał się reakcji menadżera, który nie da żyć Tommy'emu, gdy dowie się, że ten nie chciał przyjechać. Po chwili stanął przed owymi drzwiami. Bał się zapukać. Nagle drzwi otworzyły się.
- O, Adam, właśnie miałem do ciebie iść - rzekł mężczyzna stojący w progu - Wchodź - Lambert wszedł do małego, hotelowego pokoju.
- Mam dla ciebie złą wiadomość - powiedział Adam odwracając wzrok
- Tak?
- Tommy'ego nie ma
- Co proszę? - zmarszczył brwi - Sam powiedziałeś, że jedzie. Co mu odbiło?
- Wiedziałem, że nie będziesz zadowolony, ale co ja mogłem zrobić? - odparł Adam
- Cholera. Jak ty sobie to wyobrażasz?! Na twoje zawołanie nie znajdziemy nowego gitarzysty - warknął
- To się postaramy - podniósł ton głosu - Prosiłem go dużo razy. Nie mogę mu rozkazywać. Jak nie chce to nie.
- Ale sobie moment znalazł - odburknął - Zadzwonię jutro do niego. A teraz zejdź mi z oczu
Adam nacisnął klamkę. Zatrzymał się, jakby chciał coś powiedzieć, lecz po chwili wyszedł z pomieszczenia. W następnym pokoju ponownie nie będzie go czekała miła rozmowa. Przeklinał w myślach ten dzień. Chciał żeby jak najszybciej się skończył. Wszedł do pokoju, który dzielił ze swoim chłopakiem. Sauli siedział na fotelu i przeglądał wpisy na twitterze. Gdy zobaczył Lamberta odłożył komórkę i ziewnął cicho - Dobra, o czym chciałeś porozmawiać, bo jestem śpiący.
Adam kucnął przed Saulim i oparł dłonie na jego kolanach - Na wstępie, chcę powiedzieć, że bardzo cię kocham - szepnął, czując niemiłe pieczenie pod powiekami
- Adam? - spytał niepewnie, czując, że zaraz jego serce dostanie porządnego kopa.
- Pocałowałem Tommy'ego - powiedział cicho
- Skarbie... - westchnął blondyn. To słowo pierwszy raz nie ucieszyło Lamberta - Zaczynam czuć się jak idiota. Jakbym zmuszał cię do kochania mnie
- Przecież wiesz, że tak nie jest
- Nie wiem. Adam, nie wiem - odparł.
Adam wstał, złapał Sauli'ego za nadgarstki i pociągnął do siebie. Blondyn wylądował na jego torsie.
- Kocham cię. Wiem, że ostatnio oddalamy się od siebie, ale to nie chodzi o to, że cię nie chcę. Uwierz mi.
- Chcę ci wierzyć.
- Proszę ... - szepnął. Objął Sauli'ego w pasie i delikatnie złączył swoje wargi z jego w długim pocałunku.
Adama zalała ogromna fala złości przez to, w jak wielkim kłamstwie się pogrąża. 

czwartek, 2 maja 2013

17."Miła" niespodzianka.

Kurde, za taką przerwę powinnam iść do piekła xD Przepraszam, chciałam coś napisać, ale po pierwsze nie mogłam znaleźć dobrej chwili, a po drugie ciągle gdy siadałam do klawiatury pisałam tylko jedno zdanie, a reszta po prostu nie wiem dokąd wylatywała z mojej głowy. Przez to, że się tak opuściłam, najprawdopodobniej wstawię następny odcinek jeszcze w tym tygodniu ;) Tak w nagrodę za czekanie. 

Witam Cię Agnieszko! Dziękuję. Bardzo się cieszę, że zainteresowało Cię moje opowiadanie. Do tej pory towarzyszyła mi tylko kochana Till, która cierpliwie czekała na odcinki i znosiła długie przerwy. Teraz już będziecie dwie x
PS-weszłam na Twojego bloga. Jeśli pozwolisz to będę Cię katować różnymi filmikami byś je przetłumaczyła, bo sama jestem kiepska z angielskiego xp

Till - Haha, no prędzej czy później Tommy musi dostać w jego "chudy tyłek". Zawsze tak jest xD Ale muszę Cię zmartwić, że będzie trochę inaczej. No ale myślę, że się spodoba ;D

Dobra, kończę wywody bo zaraz powstanie nowe opowiadanie xD

Trochę mało, ale zawsze coś. Zapraszam do czytania :)
______________________

Adam wpatrywał się w białą przestrzeń za małym oknem lecącego samolotu. Co chwila mrużył oczy. Leniwie spojrzał na pasażera siedzącego obok niego. Brian chrupał małe orzeszki, które przyniosła mu niedawno Stewardessa.
- Brian? - London zwrócił się w stronę wokalisty - Możesz mnie przepuścić, muszę do toalety
- Pewnie - brunet wstał i wypuścił Lamberta otrzepując czarną bluzę z małych okruszków.
Adam szybkim krokiem szedł między rzędami siedzeń. W końcu dotarł do drzwi, za którymi znajdowała się mała łazienka. Nacisnął klamkę, wszedł do środka i zamknął kluczykiem drzwi. Odwrócił się i spojrzał w małe lustro wiszące na białej ścianie. Czarne kosmyki włosów opadały na zmęczoną twarz pokrytą cienką warstwą fluidu. Zaczął się zastanawiać po co w ogóle tutaj przyszedł. Jeśli wiedziałby, że zobaczy w lustrze taki widok nie ruszyłby się z miejsca. Po niecałych pięciu minutach wyszedł z pomieszczenia i poszedł w stronę swojego siedzenia.
- Siadaj, zaraz lądujemy - odezwał się Brian wpuszczając Lamberta na jego miejsce.
- To dobrze. Mam już dosyć - rzekł odwracając wzrok
- Lecimy tylko 3 godziny
- To mi wystarczy - odparł obojętnie. Choć chciał na Brianie zrobić dobre wrażenie, by nie zniechęcił się do zespołu, dziś nie starał się nawet udawać. Jego humor gasł z dnia na dzień.

***
Niski blondyn wszedł do pomieszczenia, w którym panowała głucha cisza. Zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Zrobił krok na przód i powiesił ja na wieszaku. Nagle usłyszał cichy szloch dobiegający z drugiego pomieszczenia. Szybko ruszył w jego stronę.
- Emily? - zawołał, po chwili zobaczył skuloną na sofie dziewczynę. Jej ramiona unosiły się pod wpływem płaczu. Nawet nie spojrzała na Ratliffa. Tommy szybko znalazł się przy brunetce - Emily, co się stało? - spytał spokojnie. Dziwił się, czemu jest aż tak spokojny.
- Nic - odparł cicho
- Emily.. - odgarnął włosy z jej twarzy i ujął podbródek. Spojrzał w zielone oczy, w których były łzy. Spojrzał na jej ramie - Jezu, Emily! Co się stało? Powiedz mi - z krótkiej, czerwonej rany sączyła się krew. 
- Drake.. - wyszeptała - Był tu.. - Oddech Emily zaczął przyśpieszać, a w oczach pojawiły się kolejne słone łzy. Tommy szybko objął dziewczynę i przytulił do swojego ciała. Gładził jej miękkie włosy, słysząc jak się uspokaja. Gdy przestał słyszeć ciche łkanie odsunął się - Nie płacz już - popatrzyła na niego, kąciki jest ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Ratliff odpowiedział tym samym.
- Poczekaj chwilę - rzekł i wstał z sofy. Ruszył w stronę łazienki. Po chwili wrócił trzymając w ręku wodę utlenioną i bandaż. Usiadł po lewej stronie Emily, tam gdzie znajdywała się rana. Zaczął delikatnie ją przemywać, na co dziewczyna reagowała syknięciem. Następnie zaczął owijać ranę bandażem.
- Dziękuję - rzekła dziewczyna przyglądając się czynnościom Ratliff'a
- Nie dziękuj - Tommy zbliżył się do twarzy dziewczyny. Po chwili złączył swe usta z ciepłymi, jeszcze drżącymi wargami Emily. Nagle odsunął się. 
- Co on tu robił? - spytał
- Dopytywał się o pieniądze. Oddałam wszystko co miałam, ale on chciał więcej - odparła 
- Jak tylko spotkam skurwiela ..
No tak...tylko co ja sam zrobię? 
- Nie musiałeś tu zostawać. 
- Musiałem. Nawet nie próbuj zaprzeczać. 
- Ale co my teraz zrobimy? On nie da nam żyć
- Pieniądze na moim koncie powinny mu wystarczyć. Spłacę ten dług jak najszybciej. 
- Tommy! Nie możesz 
- A masz jakiś inny pomysł? Chętnie posłucham.
Emily nie odezwała się. Patrzyła na Tommy'ego tak, jakby ponownie miała zalać się łzami. 
- Nie pora teraz na płacz - rzekł blondyn

***
Adam i Brian szli wąskim chodnikiem taszcząc za sobą po jednej walizce. Musieli dotrzeć aż do Nowego Jorku, gdzie niedługą będą mieli wiele koncertów. Adam wątpił w to, że Tommy się na nich pojawi i ta myśl coraz bardziej go przygnębiała. W końcu dotarli do jednego z hotelów, gdzie przebywała reszta zespołu. Weszli do środka i poszli w stronę recepcji.
- Dzień dobry - rzekł straszy mężczyzna, uśmiechnął się do Lamberta
- Dzień dobry. Adam Lambert i Brian London, są dla nas pokoje? - spytał Adam
- Oczywiście - mężczyzna sięgnął po dwie pary kluczy i wręczył je Brianowi i Lambertowi. Oboje ruszyli na górne piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje. 
 Szli ramie w ramie szerokim korytarzem. Nagle Adam dostrzegł stojącego na końcu korytarza Isaaca, który po chwili ruszył w stronę muzyków.
- Cześć Adam ! - zawołał. Lambert podniósł rękę na znak przywitania. Po chwili Carpenter stanął na przeciw mężczyzn. Spojrzał na Briana. Wyciągnął w jego stronę dłoń - Isaac - uśmiechnął się ciepło
- Brian - odparł keyboardzista 
- Gdzie Tommy? - spytał Isaac. 
- Nie ma - odparł Adam - Nie przyjechał
- Jak to? Menadżer go zabije.
- To był jego wybór. Nie chciałem go zmuszać.
- Adam! Za trzy dni mamy pierwszy koncert!
- Nie miej pretensji do mnie! Może miałem, go wziąć za rękę i powiedzieć jak nie pojedziesz to nie dostaniesz lizaka?! - podniósł głos
- W końcu po to tam pojechałeś. Dobra, nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też
- Ja może już pójdę do swojego pokoju - rzekł Brian opuszczając mężczyzn
- Adam, może to nie najlepsza pora, ale mamy dla ciebie taką jakby niespodziankę - powiedział Isaac. Chociaż jego mina nie wróżyła na prawdę miłej niespodzianki - Sauli tu jest.