_________________
Pojedyncze krople deszczu spływały po szybie dużego okna. Co parę minut słychać było głośny grzmot, a niebo rozświetlały pojedyncze błyskawice. W pokoju unosiła się przyjemny zapach dania przygotowanego przez Lisę. Adam siedząc na parapecie ślepo wpatrywał się w niewidzialny punkt na ciemnym, zakrytym czarnymi chmurami niebie. Co jakiś czas zerkając na zegarek - wskazówki ani drgnęły. Nienawidził takich dni, wtedy tematy, których pragnął za wszelką cenę nie roztrząsać, nie dawały mu spokoju. Wszystko podążało w stronę Tommy'ego.
*Adam*
Okropne uczucie... przecież Tommy jest dorosłym mężczyzną, pod żadnym pozorem nie mogę go kontrolować. Nie mogę mu niczego zabronić, nie chcę tego robić.
Tommy i Emily siedzieli na miękkiej kanapie w małym barze, popijając whisky, rozmawiając i śmiejąc się do utraty tchu.
- Wiesz, jeszcze nigdy nie wyglądałaś tak pięknie - uśmiechnął się blondyn patrząc w roześmiane zielone oczy. Nadmiar alkoholu spowodował szum w jego głowie - Żałuję, że wtedy się rozstaliśmy - wziął duży łyk trunku, który uderzył w jego skronie
- Ja też, ale wtedy pojawił się Jake, później Adam...kochasz go jeszcze? - zawahała się
- Nie - odpowiedział stanowczo - To nigdy nie była prawdziwa miłość - chociaż był pijany, wierzył w fałszywość mówionych przez niego słów - Facet to nie moja bajka - ukłucie w jego sercu przybierało na sile
- A może - dziewczyna zbliżyła się od ucha blondyna - Jakbyśmy się postarali - Przyjemny dreszcz przeszedł po ciele Tommy'ego, Emily delikatnie przegryzła płatek ucha Ratliff'a, ten nie wytrzymał, odwrócił się w jej stronę i gwałtownie wbił się w czerwone, duże usta czując zapach alkoholu i damskich perfum. Chude palce wplotły się w blond włosy przyciągając gitarzystę do siebie. Tommy już dawno nie czuł bliskości innej osoby, pragnął zaznać tego uczucia jak najszybciej. Duża dawka silnego alkoholu sprawiła, że w tej chwili nie pracował ani umysł ani serce, lecz spragnione ciało. Ratliff wstał i pociągnął niższą dziewczynę za rękę. Wyszli na zewnątrz baru, zimne powietrze ochłodziło ich rozgrzane ciała, Tommy ponownie zatopił się w pocałunku Emily, szedł ślepo w tył, po chwili jego plecy zetknęły się z zimną karoserią samochodu Briana, którym przyjechali do baru. Wyjął z kieszeni kluczyki i próbując przerwać pocałunek, na co dziewczyna mu nie pozwalała po omacku próbował trafić w zamek czarnego BMW. Po wielu próbach udało mu się to i obojga wpadli do środka, zamykając za sobą drzwi. W tej chwili nie martwili się o zaparowane szyby lub różnorodne odgłosy dochodzące ze środka auta. Ślepo podążali starą, zapomnianą drogą.
Wiele pytań, na które nie znał odpowiedzi bez litości panoszyło się w jego głowie. Gdzie jest Tommy? Czemu nie wraca? Kim jest dla niego ta dziewczyna? Po chwili dręczące myśli ustały, a umysł pogrążył się w śnie.
Tommy i Emily siedzieli na miękkiej kanapie w małym barze, popijając whisky, rozmawiając i śmiejąc się do utraty tchu.
- Wiesz, jeszcze nigdy nie wyglądałaś tak pięknie - uśmiechnął się blondyn patrząc w roześmiane zielone oczy. Nadmiar alkoholu spowodował szum w jego głowie - Żałuję, że wtedy się rozstaliśmy - wziął duży łyk trunku, który uderzył w jego skronie
- Ja też, ale wtedy pojawił się Jake, później Adam...kochasz go jeszcze? - zawahała się
- Nie - odpowiedział stanowczo - To nigdy nie była prawdziwa miłość - chociaż był pijany, wierzył w fałszywość mówionych przez niego słów - Facet to nie moja bajka - ukłucie w jego sercu przybierało na sile
- A może - dziewczyna zbliżyła się od ucha blondyna - Jakbyśmy się postarali - Przyjemny dreszcz przeszedł po ciele Tommy'ego, Emily delikatnie przegryzła płatek ucha Ratliff'a, ten nie wytrzymał, odwrócił się w jej stronę i gwałtownie wbił się w czerwone, duże usta czując zapach alkoholu i damskich perfum. Chude palce wplotły się w blond włosy przyciągając gitarzystę do siebie. Tommy już dawno nie czuł bliskości innej osoby, pragnął zaznać tego uczucia jak najszybciej. Duża dawka silnego alkoholu sprawiła, że w tej chwili nie pracował ani umysł ani serce, lecz spragnione ciało. Ratliff wstał i pociągnął niższą dziewczynę za rękę. Wyszli na zewnątrz baru, zimne powietrze ochłodziło ich rozgrzane ciała, Tommy ponownie zatopił się w pocałunku Emily, szedł ślepo w tył, po chwili jego plecy zetknęły się z zimną karoserią samochodu Briana, którym przyjechali do baru. Wyjął z kieszeni kluczyki i próbując przerwać pocałunek, na co dziewczyna mu nie pozwalała po omacku próbował trafić w zamek czarnego BMW. Po wielu próbach udało mu się to i obojga wpadli do środka, zamykając za sobą drzwi. W tej chwili nie martwili się o zaparowane szyby lub różnorodne odgłosy dochodzące ze środka auta. Ślepo podążali starą, zapomnianą drogą.
Ciemność okryła cały pokój Tommy'ego. Adam co chwila przekręcał się z boku na bok, co przerywało ciszę panującą w pomieszczeniu. Nie mógł spać. Tommy jeszcze nie wrócił. Spojrzał na zegarek - 02:47
- Nie zasnę - westchnął, wstał z łóżka i poszedł w stronę kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia rozległ się dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, po chwili w progu stanął Tommy. W panującym półmroku widać było tylko niewyraźne zarysy twarzy i błyszczące, brązowe oczy.
- Gdzie byłeś? - spytał półszeptem Adam
- Nie twoja sprawa - odburknął blondyn i skierował się w stronę salonu. Lambert wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stał Tommy, po chwili poszedł za nim - Martwiłem się
- Śmieszne - zadrwił - Masz mnie za dziecko?
- Nie - dopiero teraz uświadomił sobie, że robi z siebie nadopiekuńczego idiotę
- No właśnie. Nie widzę najmniejszego powodu, żebym musiał ci się tłumaczyć - odparł, rzucił niedbale swoją skórzaną kurtkę na sofę i wkroczył do łazienki. Lambert westchnął cicho i poszedł do pokoju z nadzieją, że uda mu się zasnąć.
- Nie zasnę - westchnął, wstał z łóżka i poszedł w stronę kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia rozległ się dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, po chwili w progu stanął Tommy. W panującym półmroku widać było tylko niewyraźne zarysy twarzy i błyszczące, brązowe oczy.
- Gdzie byłeś? - spytał półszeptem Adam
- Nie twoja sprawa - odburknął blondyn i skierował się w stronę salonu. Lambert wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stał Tommy, po chwili poszedł za nim - Martwiłem się
- Śmieszne - zadrwił - Masz mnie za dziecko?
- Nie - dopiero teraz uświadomił sobie, że robi z siebie nadopiekuńczego idiotę
- No właśnie. Nie widzę najmniejszego powodu, żebym musiał ci się tłumaczyć - odparł, rzucił niedbale swoją skórzaną kurtkę na sofę i wkroczył do łazienki. Lambert westchnął cicho i poszedł do pokoju z nadzieją, że uda mu się zasnąć.
Ja czytam ! Od samego początku ale wybacz nie dodawałam komentarzy bo jakoś tak, dopiero niedawno zdałam sobię sprawę jak to bardzo motywuje ;) A więc ci powiem że jest Bardzo, bardzo fajnie i chcę więcej ^^ Chociaż takie krótkie te rozdziały ;____; ale się trzba cieszyć tym co mamy. Mam nadzieję że znajdziesz tochę czasu i weny żeby pisać dalej bo z chęcią poczytam ;) Jeszcze raz życze duuużo weny ! C:
OdpowiedzUsuń